Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Portland i Halifax



      A więc jesteśmy gdzieś pośrodku morza kierując się w stronę Charlottetown w Kanadzie. Nasz rejs do Kanady trwa już 4 dzień, niektórzy z pasażerów wysiadają w ten piątek w Quebec City, niektórzy kontynuują trasę i wysiadają w przyszły piątek w Bostonie.

      Średnia wieku pasażerów podczas tego rejsu to 65 lat. Szczerze powiedziawszy wiedziałam, że na rejsy do Kanady wybiera się większość starszych ludzi (wszyscy na staku o tym mówili) ale nie sądziłam, że aż tak. W piątek kiedy byłam na gangway (czyli na 7 piętrze gdzie wsiadają na pokład pasażerowie) i zobaczyłam tych wsyzstkich naprawdę starszych ludzi dopiero uwierzyłam, że dla nas oznacza to miesiąc wakacji i odpoczynku. Skończył się wysoki sezon, wszyscy sezonowi animatorzy pojechali do domu i zostało nas 9 animatorów i nasza manager. Podczas tego rejsu mamy na pokładzie 15 dzieci w wieku 0-17 lat, z czego 6 to dzieciaczki poniżej 3 roku życia, a więc nie mogą ich zostawić w Kids Clubie. Zostało zapisanych 7 osób, które od czasu do czasu pojawiają się u nas, ale jak dotąd nie mieliśmy nigdy 7 w tym samym czasie. 4 z nich to Meksykanie, kuzynostwo, które przyjechało z cała rodziną świętować 70 urodziny najstarszego członka rodziny- dziadka. 

      Tak więc pracujemy o wiele wiele mniej niż dotąd. Dziś np. jest dzień na morzu, gdzie normalnie pracujemy prawie 10 godzin podczas 3 zmian. W tym tygodniu pracujemy po 3 osoby na każdej zmianie i resztę dnia mamy wolne. Tak więc ja miałam poranną zmianę od 9 do 12 i wolneeee. Tak więc właśnie teraz robię pranie, czekam jak się skończy prać, aby włożyć ciuchy do suszarki, następnie planuje obejrzeć film, pójść  chwilę pobiegać na zewnątrz (choć jest chłodno i wietrznie) i chyba na chwilę do siłowni, a wieczorem idziemy obejrzeć występ akrobatów a następnie na kolację. O 23 w naszym barze mamy imprezę latynoską, a więc  wkońcu potańczymy trochę salsę, bachatę i merengue, bo jakoś 2 tygodnie nie było już tej fiesty. Dziś Dj-em będzie Favio z Kolumbii, które podrzuciłam swoją muzykę, a więc na pewno nie będziemy schodzić z parkietu.

      W tym tygodniu z racji tego, że mamy więcej czasu, możemy też częściej iść zjeść coś dobrego w restauracjach dla pasażerów. Jeśli pracujemy mamy przerwę, aby wieczorem zjeść w bufecie, jesli mamy wolny wieczór to idziemy albo do darmowej restauracji dla pasażerów Aqua albo Venetian albo do innej gdzie płacimy stałą stawkę i zamawiany ile możemy, np. włoska, francuska, japońska, chińska, brazylisjką albo Cagney steakhouse. W najbliżsyzm miesiącu nasza stołówka dla załogi będzie chyba najmniej odwiedzanych przez animatorów miejscem jeśli chodzi o miejsce do jedzenia. 

      Oczywiście nie rozpowiadamy wśród innych członków załogi, że pracujemy o wiele mniej, bo zaraz ktoś usłyszy, poniesie dalej i dadzą nam dodatkowe obowiązki. Już teraz dodatkowo pomagamy przy wycieczkach. A więc raz w tygodniu każdy z nas  (po dwie osoby razem) idziemy do teatru skąd wysyłają pasażerów na różne wycieczki i pomagamy im dostać się do wyjścia. Stoimy na dwóch piętrach i kierujemy ruchem, aby upewnić się, że każdy z nich trafi z teatru do wyjścia, a później już do autobusu i na wycieczkę. W nektórych portach nie dokujemy bezpośrednio w porcie, ale robimy tzw. „tendering” czyli statek rzuca kotwicę na morzu i lódkami dowozimy pasażerów do portu. Tak więc w tym przypadku także pomagamy przy ruchu pasażerów, aby nie każdy miał przygotowaną kartę i wiedział, gdzie się ustawić.

      W sobotę odiwedzilismy Portland w stanie Maine w Stanach Zjednoczonych, który zachwycił większość osób. Jest to urocze nadmorskie miasteczko, które słynie z wielu latarń i owoców morza. Wyszłysmy z estefanią rozejrzeć się dookoła, po drodze coś zjeść i skorzystać z internetu. W niedzielę zawitaliśmy do pierwszego portu w Kanadzie – Halifax. Na poczatku pogoda była bardzo przyjemna – słonecznie i nie za zimno. Wyslziśmy razem z Jenną i Juanem, który zapewnili mi ogromną dawkę śmiechu. Zapomniałam dodać, że odkąd tu jestem nie ma dnia, kiedy nie mam ataku śmiechu, głównie za sprawą Estefanii z Peru i właśnie Jenny z Południowej Afryi. Teraz dodatkowo Juan z Kolumbii. Są przesympatycznymi ludźmi, którzy tryskają pozytywną energią. Dogadujemy się wspaniale i cały czas żartujemy, śmiejemy się, gdyż nasze poczucia humoru sa bardzo podobne i cieszą nas podobne rzeczy. Poszliśmy na spacer wzdłuż morza po pięknej promenadzie, która doprowadziła nas to Muzeum Morskiej, gdzie zobaczyliśmy ciekawe wystawy statków, historii morskich oraz całe drugie pietro było poświęcone katastrofie Titanica, gdyż niedalkeo w okolicach Halifax doszło do tego feralnego wypadku. Później poszliśmy coś zjeśc, ja wybrałam tradycyjne Poutine – czyli dosłownie frytki z ogromnymi kawałkami roztopiongo żółtego sera, z kawalkami mięsia mielonego polane sosem gravy i sosem serowym. Jedzenie było przepyszne i oboje Jenna i Juan zazdrośni byli, gdyż zdecydowali się na frytki i roll z kraba. Niedługo potem zrobiło się chłodno i zaczęło padać, dlatego zdecydowaliśmy się wracać na statek po drodze odwiedzając sklepy portowe. 

















Czas Bermudy dobiega końca



      A więc sezon na Bermudach dobiegł końca i właśnie wypływamy z Bostonu w stronę Kanady. Trasa jest bardzo ciekawa gdyż mamy dwutygodniowy rejs z tylko dwoma dniami na morzu. Ponadto w przyszły piatek rano dokujemy w Quebec City gdzie zostajemy na 2 noce i wracamy powoli w stronę Bostonu w poniedziałek rano. Wszyscy są podeskscytowani zmaną trasy i zakończeniem wysokiego sezonu, bo oznacza to dla nas mniej pracy i więcej czasu wolnego.

      Ostatnie dwa tygodnie minęły błyskawicznie, każdą wolną chwilę chciało się wykorzystać na coś pożytecznego. Na Bermudach jednego dnia wynajęliśmy skuter ze znajomym i objechaliśmy pół wyspy. Wieczorem tradycyjne wyjście do klubu Snorkel na zakończenie sezonu. Po miesięcznym pobycie w Kanadzie (mamy dwa dwutygodniowe rejsy) wracamy ponownie na Bermudy na 3 tygodnie zanim skierujemy się na Karaiby. 

      Już minęło prawie 2 miesiące jak jestem na pokładzie Norwegian Dawn. Czas płynie naprawdę przyjemnie i pożytecznie. Praca podoba mi się coraz bardziej, mamy dużą rotację, tak więc jesteśmy w różnych grupach wiekowych, ponadto prowadzimy różne inne zajęcia poza Kids Clubem. Ja ostatnimi czasy miałam sporo rodzinnych karaoke do prowadzenia oraz brałam udziała w Dance Off, czyli takim rodzaju Tańca z Gwiazdami. Dwa tygodnie temu byłam z z grupą nastolatków, którzy naprawdę okazali się bardzo sympatyczną i wesołą grupą młodych ludzi. Program dla nich jest bardzo swobodny, mają różnego rodzaj gry, tj. podchody, zadania do wykonania, zajęcia sportowe na boisku, chodziliśmy razem coś zjeść, obejrzeć przedstawienia, na imprezę przy basenie, ogólnie miło spędziłam ten tydzień z szalonymi 13-17 latkami. 

      Poniżej kilka fotek z ostatnich dnia na Bermuadach – wypad na rowery, do krystalicznych jaskiń, skutery oraz impreza przed statkiem kiedy to witaliśmy powracających z Bermudy na statek gości.




















Wieści z morza



       A więc opuściliśmy już Bermudy I zmierzamy w kierunku Bostonu. Ten tydzień  nie nalezal do najbardziej aktywnych, gdyż w niedzielę postanowiłyśmy wypożyczyć rowery i pojechać do latarnii ale niestety plany legły w gruzach.... Rower Stefanii  mial zepsuty łancuch i z tego powodu nie działały przerzutki. Rower Jenny (który w poprzedmim tygodniu byl rewelacyjny) tym razem zawiódł i po drodze Jenna krzyczy: Melonnn zatrzymaj się , odpadł mi pedał!!! Więc oczywiście najpierw była kupa śmiechu, później się  zdenerwowałyśmy, że nie możemy dalej jechać. Zatrzymałyśmy się w pobliskim barze i poprosiłyśmy o pomoc i naprawiono pedał, aczkolwiek pan zasugerował, żeby jednak wracać, gdyż nie gwarantuje, że pedał nie odpadnie ponownie. Tak więc zawrociłyśmy, po drodze zatrzymałyśmy się na kąpiel w morzu i siestę na plaży i kierowałyśmy się w kierunku statku. Po drodze oczywiście miałysmy kilka przystanków, kiedy to zbieralam pedał Jenny, mocowałyśmy go i dalej jechałyśmy.

      Wieczorem w końcu wybrałyśmy się na długo oczekiwany rejs łódką nocą. Dowiedziałam się o tym od Piotrka, którego poznałam kilka tygodni temu na plaży a pracuje na innym statku pasażerskim i co dwa tygodniu dokują na Bermudach. O północy spotkalismy się w porcie i o 12.30 wyruszylismy lódką w rejs dookoła Bermudy. Na staku oczywiście był bar, muzyka, więc wszyscy tańczyliśmy i dobrze się bawiliśmy. Około 1 łódka się zatrzymała i mieliśmy przerwę na skoki do wody i pływanie. Tak też zrobiliśmy. Powróciliśmy po 3 nad ranem do portu, zanim dotarliśmy na statek było po 4, ale na całe szczęscie rano nie musieliśmy pracować.

      Ja tego dnia nie mogłam zejśc ze statku z racji obowiązującego mnie dyzuru ( w ten dzień akurat przypadał kolor zielony), dlatgo też byłam pod telefonem dla ludzi którzy mieli dyżur w Kids Clubie na wypadek gdyby mieli wiele dzieci. Pogoda była paskudna, lało jak z cebra i kiedy to normalnie na Bermudach pada chwilę i wychodzi słońce potem, tym razem żadnych przejaśnień. Dlatego też popołudniu zadzownili po mnie, a więc musiałam iśc im pomóc, gdyz dziewczyny miały prawie 40 dzieci a były tylko we dwie. Wieczorem powadziłam rodzinne karaoke, gdzie poznałam grupę dorosłych z zespołem Downa, którzy śpiewlai co druga piosenkę. Zaraz po tym udałam die do pokładowego Klubu, aby wziąść udział w cotygodniowym Dance Off, czyli coś w rodzaju Tańca z Gwiazdami, gdzie zaloga tańczy z pasażerami. Większość to tancerze pacujący na statku, a teraz także animatrzy dorośli poprosili o pomoc nasz zespół, gdyż dziewczyna z działu animacji potrzebuje przerwy , więc poprostu brakuje im osób. Ja zgodziłam się na ochotnika i w sumie była fajna zabawa. Najważniejsze , że nie odpadliśmy w pierwszej turze. Mam nadzieję, że w przyszlym tygodniu pójdzie mi lepiej.