Buenos dias! Witam z Bogoty, czas leci dość szybko, ciągle coś robimy, więc brakuje czasu, żeby usiaść i coś napisać:) Najpierw kilka fotek z początku wyjazdu- kilka fotek z samolotu i zdjęcie mojego ofoliowanego plecaka z poduszką pod głowę w kształcie niedźwiedzia, prosto z Alaski. Był to jeden z najlepszych zakupów, bo zabieram go zawsze na wszystkie loty i jest czymś niezastapionym, gdyż juz teraz nie mam bólu karku i głowa nie leci mi kiedy zasypiam:) Polecam!
Dziś sobota, za jakąś godzinę będziemy jechać do Zipaquiry gdzie znajduje się słynna kopalnia soli. Wczoraj wyszłysmy potańczyć z Sandrą, u której się zatrzmałam i Jenyffer, którą także znam ze statków. Trafiłyśmy do fajnego klubu z muzyka latino, gdzie grali różnorodną muzykę od salsy, merengue, przez bachatę po vallenato, które pochodzi z północy Kolumbii. Muszę przyznać, że była to jedna z lepszych imprez w moim życiu. Muzyka świetna, ludzie wywijający do gorących rytmów, coś pięknego... To jest coś czego mi brakuje w Europie - takich właśnie wyjść. Oczywiście kandydatów do tańca nie brakowało, a ludzie tutaj mają poczucie rytmu we krwi i tańczą znakomicie. Jenyffer zrobiła kilka zdjęć, ale później padła już bateria... W Kolumbii jak się wychodzi do klubu, to najczęściej kupuje sie butelkę alkoholu pomiędzy wszystkich, która wychodzi jak cena jednego drinka w klubie w Europie. WIęc tak to sie można bawić:) Ogólnie od wtorku dużo już zrobiłam i widziałam. Sandra, moja koleżanka , u której się zatrzymałam jest cudowna, rodzina tez dba o mnie na każdym kroku, czy czasem nie jestem głodna i czy nie potrzebuje czegoś. Sandra mieszka w dzielnicy niedaleko lotniska. Ogólnie Bogota jest przeogromnym miastem , z około 6 milionami mieszkańców. Przemieszczanie tutaj to klejna historia, ale już się przyzwyczaiłam szczerze mówiąc. Najpierw może kilka zdjęć z Fontibon, dzielnicy gdzie mieszkam. Ogólnie Bogota to kilkadziesiąt wielkich dzielnic, w których życie toczy się jak w małym miasteczku. Można znaleźć tam wsyztsko, rzadko kiedy człowiek wybiera się do centrum. W dziielnicy na codzień jest pełno ludzi którzy albo idą pieszo, albo na motorku, rowerem, autem. każdy gdzieś przemierza.. Na każdym kroku są sklepy typu warzywniak, odzieżowe, fryzjery, apteki, sklepy z meblami, zabawkami, dosłownie wszytsko. Można nawet kupić mleko prosto od kozy, co załączam na poniższym obrazku:
Teraz trochę fotek przedstawiających jedzenie. Ogólnie jem tutaj z rodziną Sandry, ale wczoraj zaprosiłam Sandrę i jej mamę na obiad. Jedzenie tutaj jest przepyszne i tanie. Za 3 osoby zapłaciłyśmy około 30zł. Oczywiście jest to jedzenie domowe w takiej małej knajpce a nie obiad w luksusowym miejscu w centrum Bogoty! Tutaj jak zwykle w Ameryce Południowej przeważa ryż, ziemniaki, fasola, pieczony banan oraz różnego typu mięsa. Na każdym rogu ulicy można kupić awokado - 5 sztuk za 3 zł! Dodatkowo owoce i warzywa sa bardzo tanie, dlatego też codzienie w domu przygotowuje się świeży sok z banana, ananasa czy papai.
W czwartek też poszliśmy do ogrodu botanicznego, który jest niewielki, ale za z piękną roślinnością,
Ciąg dalszy nastąpi....
Dziś sobota, za jakąś godzinę będziemy jechać do Zipaquiry gdzie znajduje się słynna kopalnia soli. Wczoraj wyszłysmy potańczyć z Sandrą, u której się zatrzmałam i Jenyffer, którą także znam ze statków. Trafiłyśmy do fajnego klubu z muzyka latino, gdzie grali różnorodną muzykę od salsy, merengue, przez bachatę po vallenato, które pochodzi z północy Kolumbii. Muszę przyznać, że była to jedna z lepszych imprez w moim życiu. Muzyka świetna, ludzie wywijający do gorących rytmów, coś pięknego... To jest coś czego mi brakuje w Europie - takich właśnie wyjść. Oczywiście kandydatów do tańca nie brakowało, a ludzie tutaj mają poczucie rytmu we krwi i tańczą znakomicie. Jenyffer zrobiła kilka zdjęć, ale później padła już bateria... W Kolumbii jak się wychodzi do klubu, to najczęściej kupuje sie butelkę alkoholu pomiędzy wszystkich, która wychodzi jak cena jednego drinka w klubie w Europie. WIęc tak to sie można bawić:) Ogólnie od wtorku dużo już zrobiłam i widziałam. Sandra, moja koleżanka , u której się zatrzymałam jest cudowna, rodzina tez dba o mnie na każdym kroku, czy czasem nie jestem głodna i czy nie potrzebuje czegoś. Sandra mieszka w dzielnicy niedaleko lotniska. Ogólnie Bogota jest przeogromnym miastem , z około 6 milionami mieszkańców. Przemieszczanie tutaj to klejna historia, ale już się przyzwyczaiłam szczerze mówiąc. Najpierw może kilka zdjęć z Fontibon, dzielnicy gdzie mieszkam. Ogólnie Bogota to kilkadziesiąt wielkich dzielnic, w których życie toczy się jak w małym miasteczku. Można znaleźć tam wsyztsko, rzadko kiedy człowiek wybiera się do centrum. W dziielnicy na codzień jest pełno ludzi którzy albo idą pieszo, albo na motorku, rowerem, autem. każdy gdzieś przemierza.. Na każdym kroku są sklepy typu warzywniak, odzieżowe, fryzjery, apteki, sklepy z meblami, zabawkami, dosłownie wszytsko. Można nawet kupić mleko prosto od kozy, co załączam na poniższym obrazku:
Teraz trochę fotek przedstawiających jedzenie. Ogólnie jem tutaj z rodziną Sandry, ale wczoraj zaprosiłam Sandrę i jej mamę na obiad. Jedzenie tutaj jest przepyszne i tanie. Za 3 osoby zapłaciłyśmy około 30zł. Oczywiście jest to jedzenie domowe w takiej małej knajpce a nie obiad w luksusowym miejscu w centrum Bogoty! Tutaj jak zwykle w Ameryce Południowej przeważa ryż, ziemniaki, fasola, pieczony banan oraz różnego typu mięsa. Na każdym rogu ulicy można kupić awokado - 5 sztuk za 3 zł! Dodatkowo owoce i warzywa sa bardzo tanie, dlatego też codzienie w domu przygotowuje się świeży sok z banana, ananasa czy papai.
W czwartek też poszliśmy do ogrodu botanicznego, który jest niewielki, ale za z piękną roślinnością,
Ciąg dalszy nastąpi....
0 komentarze: