A więc
opuściliśmy już Bermudy I zmierzamy w kierunku Bostonu. Ten tydzień nie nalezal do najbardziej aktywnych, gdyż w
niedzielę postanowiłyśmy wypożyczyć rowery i pojechać do latarnii ale niestety
plany legły w gruzach.... Rower Stefanii
mial zepsuty łancuch i z tego powodu nie działały przerzutki. Rower
Jenny (który w poprzedmim tygodniu byl rewelacyjny) tym razem zawiódł i po
drodze Jenna krzyczy: Melonnn zatrzymaj się , odpadł mi pedał!!! Więc
oczywiście najpierw była kupa śmiechu, później się zdenerwowałyśmy, że nie możemy dalej jechać.
Zatrzymałyśmy się w pobliskim barze i poprosiłyśmy o pomoc i naprawiono pedał,
aczkolwiek pan zasugerował, żeby jednak wracać, gdyż nie gwarantuje, że pedał
nie odpadnie ponownie. Tak więc zawrociłyśmy, po drodze zatrzymałyśmy się na
kąpiel w morzu i siestę na plaży i kierowałyśmy się w kierunku statku. Po
drodze oczywiście miałysmy kilka przystanków, kiedy to zbieralam pedał Jenny,
mocowałyśmy go i dalej jechałyśmy.
Wieczorem w końcu
wybrałyśmy się na długo oczekiwany rejs łódką nocą. Dowiedziałam się o tym od
Piotrka, którego poznałam kilka tygodni temu na plaży a pracuje na innym statku
pasażerskim i co dwa tygodniu dokują na Bermudach. O północy spotkalismy się w porcie
i o 12.30 wyruszylismy lódką w rejs dookoła Bermudy. Na staku oczywiście był
bar, muzyka, więc wszyscy tańczyliśmy i dobrze się bawiliśmy. Około 1 łódka się
zatrzymała i mieliśmy przerwę na skoki do wody i pływanie. Tak też zrobiliśmy.
Powróciliśmy po 3 nad ranem do portu, zanim dotarliśmy na statek było po 4, ale
na całe szczęscie rano nie musieliśmy pracować.
Ja tego dnia nie
mogłam zejśc ze statku z racji obowiązującego mnie dyzuru ( w ten dzień akurat
przypadał kolor zielony), dlatgo też byłam pod telefonem dla ludzi którzy mieli
dyżur w Kids Clubie na wypadek gdyby mieli wiele dzieci. Pogoda była paskudna,
lało jak z cebra i kiedy to normalnie na Bermudach pada chwilę i wychodzi
słońce potem, tym razem żadnych przejaśnień. Dlatego też popołudniu zadzownili
po mnie, a więc musiałam iśc im pomóc, gdyz dziewczyny miały prawie 40 dzieci a
były tylko we dwie. Wieczorem powadziłam rodzinne karaoke, gdzie poznałam grupę
dorosłych z zespołem Downa, którzy śpiewlai co druga piosenkę. Zaraz po tym
udałam die do pokładowego Klubu, aby wziąść udział w cotygodniowym Dance Off,
czyli coś w rodzaju Tańca z Gwiazdami, gdzie zaloga tańczy z pasażerami.
Większość to tancerze pacujący na statku, a teraz także animatrzy dorośli
poprosili o pomoc nasz zespół, gdyż dziewczyna z działu animacji potrzebuje
przerwy , więc poprostu brakuje im osób. Ja zgodziłam się na ochotnika i w
sumie była fajna zabawa. Najważniejsze , że nie odpadliśmy w pierwszej turze. Mam
nadzieję, że w przyszlym tygodniu pójdzie mi lepiej.
0 komentarze: