Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Honduras



      Hejka, pozdrawiam z Belize CityJ czas prędko leci, skonczyliśmy nasz 2 -tygodniowy rejs i dopłynęliśmy do New Orleans, stolicy stanu Luizjany, skąd co tydzień będziemy wypływać na tygodniowe rejsy  - 2 przystanki w Meksyku (Cozumel i Costa Maya) oraz Belize I Honduras. 

      Poniżej kilka zdjęć z rajskich plaż Aruby, których wczesniej nie udało mi się załadować.






      Wczoraj w Honduras wybrailiśmy się do parku małp i ptaków. Ciekawe miejsce, gdzie mogliśmy zobaczyć kapucynki, papugi, tukany oraz inne lokalne gatunki zwierząt, których nazw nie pamiętam. Później wybraliśmy się na cudowną plażę West Bay, gdzie rok temu spędziłam wigiljny dzień. 

      Tam bardzo szybki internet, dobre jedzenie, kąpiel w krystalicznej wodzie, bardzo miły relaksujący dzień. 

      Podczas tego rejsu mamy na pokładzie 88 dzieci, więc tak naprawdę kolejny tydzień wakacji. Ostatnimy czasy czuje się naprawdę jakbym była częścią grupy pasażerów a nie załogi, gdyż mamy zdecydowanie więcej czasu wolnego niż pracujących godzin. Ale nie ma co narzekac, trzeba się tylko cieszyć. 

     Ja szczerze powiedziawszy czekam już na kolejny tydzień, kiedy w końcu będziemy mieć dzieci. Od tygodnia jest już wszystko planowane, gdyż na pokładzie będzie ponad 700 dzieci i nastolatków. Połowa z tego to młodzież w wieku 13-17 lat, a więc będą oni chodzić do Klubu dla nastolatków. Nie mniej jednak będziemy mieć ponad 300 dzieci w naszym centrum, dlatego też nasza manager starała się o jakiejś dodatkowe pomieszczenia, gdzie możemy prowadzić zajęcia, gdyż nasze centrum jest zdecydowanie za małe. Dodatkowo oczekujemy 2 nowych sezonowych animatorów, najprawdopodobniej z Ameryki Południowej, a więc już cieszę się bardzo na poznanie nowych osób.







Dalszy ciąg rejsu



      Kolejne dni zleciały i 2-tygodniowy rejs dobiega końca. Dziś ponownie wybrałam się z Kasią i Franciszkiem, parą Polaków podróżujących na tym rejsie na kolację, żeby porozmawiać trochę w języku polskim. Tym razem poszedł z nami Robert z recepcji. W miłej atmosferze spędziłam wieczór, choć nie ukrywam, że mam dość sporo wolnych i miłych wieczorów ostatnimi czasy.


      Szczerze powiedziawszy to już się wszystkim to znudziło, bo pracujemy naprawdę smieszne godziny, gdyż ponownie mamy bardzo mało dzieci. Od przyszłego tygodnia mamy troszkę więcej, ale za to dostajemy 5 nowych osób do zespołu, tzw. sezonowych animatorów, którzy przyjeżdżają na tzw. wysoki sezon. 2  nich była już tutaj wcześniej podczas letniego sezonu, Milena  z Serbii oraz Sophie z Anglii.

      Po Portoryko i Bonaire, które nie ukrywam nie oczarowały mnie, (ponżej zamieszczam fotki, które kilka dni wcześniej nie chciały się zaladować), dopłynęliśmy do Curacao i Aruby. 





















      Curacao jest dośc ciekawą wyspą, z kolorową holenderską zabudową. Jest to ciekawa mieszanka europejsko-karaibska, gdyz spacerując po starym mieście i spoglądając w jedną stronę można poczuć się trochę jak w Europie,jednak oglądając się w druga stronę cuzjemy się jakna Karaibach – palmy, błękitne niebo, gdzieniegdzie brudne zakątki ulicy. Curacao był bardzo długim portem, gdyż dokowaliśmy od godizny 8 do 22, więc mieliśmy bardzo wiele wolnego czasu.

      Plaże Aruby definitywie są jednymi z najpiękniejsyzch jakie widziałam na Karaibach. Poniżej fotki, które same mówią za siebie. W Arubie wybraliśmy się na wycieczkę po wyspie, oglądając ciekawe formacje skalne, uroczy kościółek i latarnie, a później relaks na plaży. Niewątpiliwie wszyscy naładowaliśmy baterie leżąc na rajskiej plaży.

      Po Arubie nastał czas na znajome mi juz porty – Jamajka i Wielkie Kajmany. Dziś akurat pracowałam, a więc nie udąło mi się zejść, jednakże wczoraj na Jamajce wybraliśmy się dość sporą grupą na bobsleje i ziplining. Niesamowite przeżycie, krzyczałam chyba najgłośniej z calej grupy przez cały znazd bobslejami oraz na ziplinie. Po tym oczywiście zjedliśmy pieczonego kurczaka w porcie i niestety musieliśmy wracać na pokład.
      
      Jutro dokujemy w Meksyku na dobrzej znanej mi wyspie Cozumel. Następnie dopływamy do new Orleans w piątek, skąd wyruszamy na tzw. „rejs do nikąd”, czyli 2-dniwoy rejs z New Orleans do New Orleans. A stamtąd zaczynamy już naszą standardową 7-dniową trasę 2 dniami na morzu, Belize, Honduras oraz 2 porty w Meksyku – Costa Maya i Cozumel. Do usłyszenia!!!

Portoryko i Bonaire



      A więc pożegnaliśmy już Bermudy i 30 pażdziernika, kilka dni temu, wyruszyliśmy z Bostonu w kierunku Karaibów. Na poczatku mieliśmy 3 dni na morzu pod rząd, ale dzięki temu, że na pokładzie mamy tylko 17 dzieci, a więc nie pracujemy jak zawsze po 10 godzin, tylko znacznie mniej. Tak więc trochę się dłużyły te dni na morzu, ale pożyczyłam bardzo ciekawą książkę, pospałam tochę, posprzątałam pokój i tak jakoś zleciało. 




      Nasz pierwszy port to Portoryko, gdzie dzięki bardzo wysokiej wilgotności powietrza była straszna duchota. Dodatkowo rano padało, a więc niebo było pochmurne. Port znajduje się bardzo blisko starej części  Portoryko, gdzie znajduje się twierdza, wąskie kolorowe uliczki. Dookoła słychać język hiszpański, gdyż znaczna większość mieszkańców wyspy posługuje się tym językiem jako pierwsyzm językiem, choć wyspa nalezy do Stanów Zjednoczonych. W pobliżu znajduje się mnóstwo sklepów, supermarketow, restauracji, barów, co jest bardzo ważne dla członków załogi, gdyż mają dosłownie wszystko pod ręką. Z Portoryko pochodzi słynny napój Pinacolada a także spróbowaliśmy tradycyjnej potrawy – mofongo, czyli dusony miąższ z banana z kawałkami albo mięsa albo owocami morza  z warzywami i sosem. Potrawa bardzo smakowita, ale jednoczenie bardzo syta. 

     
 Dziś Bonaire – jedna z wyspy z archipelagu wysp A, B i C  czyli Aruba, Bonaire i Curacao. Według planu dziś był mój kolor, a więc powinnam zostać na staku, ale udało mi się go zamienić i mogłam zejść w tym porcie. Wyspa jak każda inna karaibska, piękna woda, palmy, niebieskie morze. Pospacerowaliśmy po porcie, skorzystaliśmy z internetu, a później pojechaliśmy na plażę. Spragniona już byłam trochę słońca, bo miesięcznym pobycie w Kanadzie oraz już nie tak gorących w pażdzierniku Bermudach. Mieszkańcy wyspu posługują się językiem Papiamentu, który jest mieszanką portugalskiego, holenderskiego oraz angielskiego. Dziś pracuję tylko 2 godziny wieczorem prowadząc karaoke, a więc tak naprawdę nie mam na co narzekać. 

      Wczoraj przyszła do Kids Clubu polska starsza para, pytając o mnie. Okazało się, że Robert z recepcji powiedział im o mnie, a więc przyszli mnie poznać. Starsze małżeństwo , które od 30 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, w stanie Portland. Chwilkę pogadaliśmy i postanowiliśmy wieczorem pójść na kolację, aby się lepiej poznać.
Wieczorem miałam swój dyżur w restauracji, gdzie obecnie pomagamy grupie kelnerów w restauracji Venetian. Naszym zadaniem jest eskortowanie gości do stolika i podanie im menu. Dostaliśmy mapę z numerami stolików i tak dajemy radę. Dzieje się tak z racji tego, że w pewnych godzinach w restauracji  jest bardzo duży ruch, (jest to jedna z dwóch darmowych restauracji na pokładzie), a wszyscy wiedzą, że jest brdzo mało dzieci na pokładzie, a więc proszą nas o pomoc. 


      Chciałam wrzucić więcej zdjęć, ale niestety internet mi na to nie pozwala.