Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Portoryko i Bonaire



      A więc pożegnaliśmy już Bermudy i 30 pażdziernika, kilka dni temu, wyruszyliśmy z Bostonu w kierunku Karaibów. Na poczatku mieliśmy 3 dni na morzu pod rząd, ale dzięki temu, że na pokładzie mamy tylko 17 dzieci, a więc nie pracujemy jak zawsze po 10 godzin, tylko znacznie mniej. Tak więc trochę się dłużyły te dni na morzu, ale pożyczyłam bardzo ciekawą książkę, pospałam tochę, posprzątałam pokój i tak jakoś zleciało. 




      Nasz pierwszy port to Portoryko, gdzie dzięki bardzo wysokiej wilgotności powietrza była straszna duchota. Dodatkowo rano padało, a więc niebo było pochmurne. Port znajduje się bardzo blisko starej części  Portoryko, gdzie znajduje się twierdza, wąskie kolorowe uliczki. Dookoła słychać język hiszpański, gdyż znaczna większość mieszkańców wyspy posługuje się tym językiem jako pierwsyzm językiem, choć wyspa nalezy do Stanów Zjednoczonych. W pobliżu znajduje się mnóstwo sklepów, supermarketow, restauracji, barów, co jest bardzo ważne dla członków załogi, gdyż mają dosłownie wszystko pod ręką. Z Portoryko pochodzi słynny napój Pinacolada a także spróbowaliśmy tradycyjnej potrawy – mofongo, czyli dusony miąższ z banana z kawałkami albo mięsa albo owocami morza  z warzywami i sosem. Potrawa bardzo smakowita, ale jednoczenie bardzo syta. 

     
 Dziś Bonaire – jedna z wyspy z archipelagu wysp A, B i C  czyli Aruba, Bonaire i Curacao. Według planu dziś był mój kolor, a więc powinnam zostać na staku, ale udało mi się go zamienić i mogłam zejść w tym porcie. Wyspa jak każda inna karaibska, piękna woda, palmy, niebieskie morze. Pospacerowaliśmy po porcie, skorzystaliśmy z internetu, a później pojechaliśmy na plażę. Spragniona już byłam trochę słońca, bo miesięcznym pobycie w Kanadzie oraz już nie tak gorących w pażdzierniku Bermudach. Mieszkańcy wyspu posługują się językiem Papiamentu, który jest mieszanką portugalskiego, holenderskiego oraz angielskiego. Dziś pracuję tylko 2 godziny wieczorem prowadząc karaoke, a więc tak naprawdę nie mam na co narzekać. 

      Wczoraj przyszła do Kids Clubu polska starsza para, pytając o mnie. Okazało się, że Robert z recepcji powiedział im o mnie, a więc przyszli mnie poznać. Starsze małżeństwo , które od 30 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, w stanie Portland. Chwilkę pogadaliśmy i postanowiliśmy wieczorem pójść na kolację, aby się lepiej poznać.
Wieczorem miałam swój dyżur w restauracji, gdzie obecnie pomagamy grupie kelnerów w restauracji Venetian. Naszym zadaniem jest eskortowanie gości do stolika i podanie im menu. Dostaliśmy mapę z numerami stolików i tak dajemy radę. Dzieje się tak z racji tego, że w pewnych godzinach w restauracji  jest bardzo duży ruch, (jest to jedna z dwóch darmowych restauracji na pokładzie), a wszyscy wiedzą, że jest brdzo mało dzieci na pokładzie, a więc proszą nas o pomoc. 


      Chciałam wrzucić więcej zdjęć, ale niestety internet mi na to nie pozwala.


Ostatni raz na Bermudach



      Tak więc ostatni tydzien na Bermudach dobiega końca, dwa dni na morzu i po raz ostatni zawitamy w Bostonie. Tym razem będę pracować, ale wiedziałam o tym i tydzień temu miałam wolne i w pełni wykorzystaliśmy ten dzień. Pojechaliśmy z Nenadem z Czarnogóry do centrum, gdzie wybraliśmy się do Primarku na zakupy, później do CVS, które jest swojego rodzaju amerykanskim Rossmanem, tradycyjnie kawa w Starbucksie i szybki internet a na koniec poszłam odebrać nowy telefon, który zamówiłam na Amazonie i czekał na mnie do odebrania w Centrum Żeglarza.

      Tydzien zleciał szybko – jestem teraz na recepcji, więc odpoczywam od dzieciaków. Moja koleżanka Estefania z Peru skończyła kontrakt, teraz do naszego zespołu dołączyła Jade z Anglii. Pierwszy dzień na Bermudach pracowałam, ale wieczorem poszliśmy na kolację do brazylisjkiej restauracji na pokładzie. Wczoraj udało się dopłynąć promem do Saint George i ruszyliśmy na wycieczkę rowerową wokół północnej części Bermudów. Dziś mieliśmy boat drill i comiesięczne spotkanie z kapitanem, podczas którego ogłoszono 20 zwycięzców Vacation Hero, czyli dosłownie Wakacyjnych Bohaterów. Co miesiąc nominuje się osoby , który wykazują się znacznie swoim poświęceniem i ciężką pracą i w tym miesiącu znalazłam się ja w tej grupie. A więc po spotkaniu zostaliśmy zaproszeni na lunch (bardzo smaczny zresztą). Akurat Roobert z recepcji też zdobył nagrodę, więc było chociaż z kim pogadać. W nagrodę dostalismy 50$ darmowego internetu cyzli około 10 godzin, certyfikat, lunch i odznakę do przypięcia.

      Planowałam teraz odbyć ostatni spacer po porcie, jednak inspekcja z zewnątrz robi badania na obecność alkoholu i narkotyków, a więc nkt nie może zejść ze statku, gdyż wzywają przypadkowe osoby. Dzieje się tak na pewno, gdyż wczoraj znaczna część załogi wyszła na zewnątrz do klubu Snorkel w porcie, gdyż był to nasz ostatni nocny postój w porcie. Do widzenia Bermudy, witajcie Karaiby!!




















Wycieczka rowerowa



      A więc przedostatni tydzień na Bermudach dobiega końca… Pozostał jeszcze jeden tydzień i czekam już z utęsknieniem na zobaczenie nowych miejsc. Ten tydzień należał do dość udanych i aktywnych, gdyż pierwszego dnia udało mi się w końcu połączyć z bardzo szybkim internetem, a więc zadzwoniłam do brata, rodziców, załatwiłam sprawy finansowe, czyli przelewy oraz udało mi się zamówić telefon na Amazonie, który mam nadzieję już czeka na mnie w Bostonie. Znaczna większość ludzi pracujących na statku korzysta z zakupów internetowych i podaje adres przesyłki Centrum Żeglarza w porcie w Bostonie, gdzie za 3 dolary odbiera każdą paczkę, nie ma znaczenia czy jest wielkości telefonu czy lodówki. A uwierzcie mi czasami bardzo się dziwię jak widzę Filipińczyków wychodzących z centrum z olbrzymimi kartonami, nie mam pojęcia co oni tam kupują. Ja 2 tygodnie  temukupiłam przenośną pamięć, no a teraz telefon komórkowy, bo mój stary już naprawdę siada, jest wolny, często nie łączy się z darmowym wi-fi i ogólnie doprowadza mnie do białej gorączki.

     Jutro w końcu mam wolny Boston, a więc mogę zejść, planuje odebrać telefon i pojechać do centrum na zakupy. Kilka tygodni temu otworzyli pierwszy w Stanach Zjednoczonych Primark, czyli wielki sklep z tanią odzieżą. Ci którzy byli w Wielkiej Brytanii na pewno doskonale znają to miejsce, gdyż można kupić tam dosłownie wszystkoJ
     Pierwszego dnia na Bermudach, po kawie, spacerze w porcie i internecie, wróciłam do kabiny i zdecydowałam , że mam jeszcze chwilę czasu, a więc postanowiłam iść pobiegać na zewnąrz. Przebrałam się szybko, zabrałam telefon i ruszyłam przed siebie. Nie ma już piekielnych upałów w ciągu dnia, dlatego tez całkiem przyjemnie się biega. Tego dnia wieczorem byłam z nastolatkami, więc całkiem łatwy wieczór w pracy mi się trafił. 

     Kolejne dnia tak jak planowaliśmy już dawno wybraliśmy się na rowery. Plan był popłynąć promem na północ wyspy do Saint George’s i zrobić rundkę wokół pięknych plaż. Rano wypożyczyliśmy nowe rowery, wskoczyliśmy na prom i tam się okazało po chwili, że morze jest bardzo wzburzone i nie możemy popłynąc do Saint George’s. W zamian zaproponowano nam przejazd do Hamilton, a więc na to przystaliśmy. Tam ryszyliśmy w traęe wokół środkowej części wyspy. Najpiękniejsza część to zdecydowanie miejscowośc Flatts Village, gdzie także zatrzymaliśmy się przed Aquarium, gdzie zrobiliśmy sesję zdjęciową z olbrzymimi żółwiami. Był to naprawde bardzo miło spędzony dzień, niestety pogoda była bardzo zmienna, przez co trochę się rozchorowałam. Złapał nas deszcz, wietrzysko, później słońce i troszkę ciepła, a więc trochę wszystkiego. Ale już pracuje nad tym, aby dość do siebie i za tydzień ruszyć na ostatnią już na Bermudach wycieczkę rowerową, z nadzieją na zwiedzenie północnej części wyspy.