Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Z pośrodku Morza Karaibskiego!



Witam wszystkich z pośrodku Morza Karaibskiego! Czasami jak wyjdę na zewnaątrz pospacerować albo pobiegać na zewnątrz myślę sobie, że tak naprawde jesteśmy pośrodku wielkiej odchałni morza. Dookoła tylko woda, woda, woda, wzburzone morze i wysokie fale, co ostatnimi czasy zdarza się dośc często. Jesteśmy gdzies po środku Morza Karaibskiego i zmierzamy dziś w kierunku Meksyku. Pogoda dziś paskudna, pada, pochmurno, ogólnie nezbyt przyjemnie... Własnie wróciłam do kabiny , mam 40 minut więc postanowiłam coś napisac.
 Ostatnie wieście były z Houston i od tego czau niewiele sie zmieniło. W Houston jak zwykle pierwszy dzień rejsu, nowi pasażerowie, nowe dzieci. Tym razem mamy bardzo mało bo tylko 150 wszystkich dzieci i młodziezy na pokładzie. Jest to nic w porównaniu z tygodniami takimi jak ten gdzie przypadało Święto Dziękczynienia albo Boże Narodzenie czy Sylwester. Dla mnie to coś nowego, gdyż zawsze pracuje jako animator sezonowy kiedy jest bardzo duża liczba dzieci, więc było dla mnie zupełnie czymś nowym zobaczyć Kids Club pusty przez prawie cała pierwsza godzinę jak otworzyliśmy. Ale tak to własnie wygląda – są miesięce naprawdę ciężkie oraz kilka gdzie jest niższy sezon, gdyż dzieci wracają po przerwach do szkoły. W połowie lutego znowu zacznie się ruch, gdyż będą mieć w szkołach wiosenne przerwy. Ten czas relaksu pozwala przetrwac tym którzy pracują 6 miesięcy. Mozna by rzecz, że zazwyczaj połowa ich kontraktu jest naprawde ciężka, druga już znacznie lżejsza. To w sumie wydaje się być sprawiedliwe. A więc w sobote pracowałam rano, więc nie mogłam zejść w Houston. Rano tylko zeszłam do portu skorzystać z darmowego wifi. Jak tylko wyszłam, zamarzła. Do naszego centrum z netem jest zaledwie kilka kroków, a ja załozyłam jedyny polar jaki mam tutaj ze sobą i okazało się jednak, że nie było to wystarczająco. Na dworze 3 stopnie, wszyscy ochroniarze pracujący przy terminalu poubierani jak bałwanki z czapkami, rękawiczkami, szalikami Brrrrr..... Później zdałam sobie sprawę, że pewnie jak wyląduje we Wrocławiu za niecałe 2 tygodnie temperatura z pewnością będzie jeszcze niższa. Popołudniu zdecydowałam się zrobić pranie, gdyż jest to najlepszy dzień. Dla większości osób pracujących na statku jest to bardzo pracowity dzień, więc nie robią prania, a więc nie trzeba czekać w kolejce do pralki ani suszarki. Później postanowiłam pójść do siłowni. Ogólnie nie lubię siłowni, gdyż wydaje mi się to bardzo nudne. Jak już wczesniej pisałam zdecydowanie wolę sporty na zewnątrz tj. bieganie, rower, albo plywanie czy zajęcia grupowe jak zumba. Z racji tego, że jest pierwszy dzień rejsu nie możemy używac górnego pokładu do biegania, gdyż wszyscy nowi pasażerowie spacerują po całym w statku, jak ja to mówię „zwiedzają” i odkrywają wszystkie miejsca. Poszlam do siłowni z Pekabboo z Peru, zapuściłyśmy muzyke latino w siłowni dla załogi i pojeżdziłam trochę rowerem oraz poćwiczyłam trochę na macie. Odkryłam też , ze  mamy wielki stół do ping – ponga, o którym nigdy wczesniej nie słyszałam. Pekabboo powiedziałam mi także, że nasz wspólny znajomy Marcos uwielbia tenis stołowy także i akurat tak się złożyło, że jak poszłam wyciągnąć pranie to go spotkałam i od razu zaproponowałam żebyśmy pograli. I tak 10 minut później zaczeliśmy rozgrywki w ping ponga. W międzynarodowym zespole polsko-brazylisjko-amerykańsko – filipińskim graliśmy prawie godzinę. Super trening, chłopaki grają bardzo dobrze i nawet udało mi się kilka razy prawie z nimi wygrać. Później kolacja, prysznic i o 19.30 zaczynaliśmy. W tym tygodniu z racji, że nie mamy dużo dzieci grupy 6-9 lat oraz 10-12 lat mamy razem. Jestem razem z Ariel, moją współlokatorką, Pekaboo z Peru oraz Magic z Kolumbii. Jest to nowa animatorka z Kolumbii, z Bogoty, gdzie wybieram się wkrótce. Dzieci nie mieliśmy wiele, ale za to większość jak my to nazywamy bardzo specjalne. Pokrótce wszystkie stwierdziłyśmy, że jak to amerykańskie dzieci jedzą za dużo hamburgerów i frytek i od tego tłuszczu przewraca im się w glowach. Biegały, krzyczały, ne słuchały ogólnie obłęd, ale szybko ustawiłyśmy ich do pionu, krótka pogawędka, że niegrzeczne dzieci nie mają wstępu do Kids Clubu i natychmiast dzwonimy do rodziców pomogła. Zobaczymy na jak długo....

Kolejna relacja



Pozdrawiam z Houston. Wiem, że minęło sporo czasu od ostatnich wieści, ale niestety nie udało mi się połączyć ostatnio z netem. Tak własnie sobie myślałam, że internet to najgorsza część pracowania i mieszkania na statku. W tym tygodniu pogoda podczas dni na morzu jest naprawdę fatalna, morze jest wzburzone, nosi statkiem na prawo i lewo, a przez to połączenie z Internetem zerowe. Próbowałam się połączyć w czwartek i piątek, ale niestety bez skutku.
 Dziś będzie krótka notatka z kilku ostatnich dni. Poniedziałek, wtorek i środa to nasze 3 dni portowe. Tak więc w poniedziałek byliśmy w Meksyku i w tym tygodniu miałam tak zwany Port Play, czyli dyżur poranny. Przyszliśmy z Vlatko o 7.45 (otwieramy o 8), żeby rozstawic maty, przygotować zabawki w Sali dla Guppies (czyli dzieci poniżej 3 roku życia). Nikt sie pojawił na śniadanie, tak więc chwilę po 8 zamknęliśmy i do 9 mieliśmy wolne, więc poszlismy na śniadanie. W  ten dzień czulam jakbym miała pierwszy dzień wolny. Nigdy w mojej karierze nie miałam tak mało dzieci podczas zmiany porannej. Do 11 nie pojawił się nikt, tak więc Vlatko dmuchał balony na Pier Party, ja zrobiłam 3 plakaty informujące o dodatkowych rodzinnych zajęciach. Między 11 a 12 miałyśmy dwójke dzieci rodzeństwo -  bardzo fajne, grzeczne, dobrze wychowane dzieci – siostra i brat, z ktorymi zrobiliśmy meksykańskie maracas. Później od 12 do 13 obiad, więc tez wolne, bo się nikt nie pojawił. A od 13 do 17 pojawiały się i znikały pojedyńcze osoby, z którymi zrobiłyśmy sobrero, poćwiczyliśmy sztuczki do występu cyrkowego, a na koniec zagraliśmy w kilka gier. Od 17 wolneee! Tak więć najpierw poszłam do silowni, później drzemka, kolacja, występ komika no i na koniec bar a później impreza organizowana przez dział Restauracji. Dzień zleciał bardzo przyjemnie. Wczoraj Belize był dniem typowo internetowym. Rano mieliśmy Boat Drill a później spotkanie całego zespołu rozrywki, tzn. my, animatorzy, tancerze, śpiewacy, muzycy itp. Oczywiście trwało to trochę, tak więc zrezygnowaliśmy z wyjazdu na plażę i tylko zdecydowaliśmy się zejść na statku i pójść do pobliskiego hotelu. Posprawdzałam wszystkie wiadomości, zadzwoniłam do Agi, ogólnie zaaktualizowałam wieści ze świata.
Następnie Banana Coast w Honduras. Jest to najkrótszy port, gdyż musimy być na pokładzie o 15, a zaczynamy pracę 15.45. Jako że nie miałam ochoty na „plażing” tego postanowiłam sie wyspać i zostać na pokładzie.

Ogolnie pierwsza część tygodnia zleciała szybko, druga się trochę dłużyła. W tym tygodniu mamy już o wiele mniej dzieci, więc nie jest tak głośno. Ale za to z mniejsza ilością dzieci czas leci o wiele wolniej.Od przyszłego tygodnia będzie jeszcze mniej dzieci, bo kończą się już przerwy świąteczno-noworoczne i dzieci muszą wracać do szkoły.
Poniżej zdjęcia mojej nowej kabiny . Jest malutka, ale bardzo przyjemna, a Ariel moja współlokatorka jest bardzo w porządku. Nasz zabawny Big V z Macedonii, który nazywa mnie Blond Dora zdążył mi juz nawet zamontować moje imię na drzwiach. Dla nie wtajemniczonych Dora to postać z bajek dla dzieci, która zwiedza świat ze swoim plecakiem. Ma któtkie włosy jak ja, tyle, że ciemne, dlatego ja jestem modyfikacją i nazywa nie blond Dora.






Sylwester i Nowy Rok!



Witam wszystkich po raz pierwszy w tym Nowym 2015 Roku! Mam nadzieję, że Sylwester był udany i Nowy Rok rozpoczął się pomyślnie dla wszystkich. Minęło już kilka dni od mojego ostatniego postu. Działo się wiele, dlatego też nie miałam czasu usiąść i coś napisać. Dziś jest niedziela, pierwszy dzień na morzu podczas kolejnego rejsu. Ostatnim razem jak pisałam to dowiedziałam się, że zostaje na tym statku 3 tygodnie dłużej, a więc do 24 stycznia. Już byłam nastawiona na powrót i miałam od czwartku zbierać podpisy potrzebne do zejścia ze statku, a tu taka zmiana...
W środę był Sylwester. Akurat ja pracowałam rano, czyli od 8 do 16 z dziećmi, które zostały na pokładzie. Mieliśmy bardzo mało dzieci, gdyż tak jak przypuszczałyśmy rodzice chcieli spędzić z nimi trochę czasu w ciągu dnia, żeby wieczorem zostawić ich w Kids Clubie. Wykorzystałyśmy ten czas, żeby poćwiczyć na dzieciach malunki na twarzy, uczyliśmy ich jak zrobić kapelusz, miecz, psa i żółwia z balonów. Później kilka gier, kartki noworoczne, okulary i kapelusze na imprezę sylwestrową i tak zleciało te kilka godzin. W miedzyczasie godzina na śniadanie i godzina na lunch i tak o 16 już byłyśmy wolne. Najpierw wiadomo krótka drzemka, prysznic, przygotowania i poszłyśmy najpierw na kolację do włoskiej restauracji. Później rozpoczęły się jużobchody sylwestrowe, był zespół przy basenie, troche ludzi w Atrium, gdzie była orkiestra no i reszta imprezy w Spinnaker, pokładowym klubie. Tylko ja, Bunny i Summer miałyśmy wolny wieczór, reszta pracowała do 22.30 , a więc zaraz jak skończyli, poszli się przebrać i wszyscy spotkaliśmy sie w Atrium przed północą. 5 osób pracowało od 22.30 do 2.30 w Kids Clubie z dziećmi, których rodzice zapisali na imprezę sylwestrową. Była masa dzieciaków około 70, więc byłam mega szczęśliwa, kiedy tylko wpadliśmy na chwilę po północy złożyć życzenia noworoczne i zaraz potem opuściliśmy ta mieszanke wybuchową i ruszyliśmy do Spinnakera. Po drodze oczywiście był szampan, inne drinki i wtedy przypomniałam sobie, że mam w mojej lodówce małą butelkę rumu belizijskiego. Kiedy na początku grudnia zeszliśmy w Belize rozdać świąteczne prezenty, na koniec zostaliśmy obdarowani drobiazgami z Belize. Każdy z nas dostał torbę z pamiątkami z Belize oraz mała butelką ze słynnym belizijskim rumem. Oczywiście nie możemy wnieść alkoholu na pokład ani załoga ani pasażerowie. Tzn. jesli kupimy coś, zabiorą nam przy wejściu na pokład i oddadzą w dniu zakończenia naszego kontraktu. W przypadku pasażerów skonfiskowany alkohol zostaje zwrócony w ostatni dzień rejsu. Wszystko dzieje się po to, aby oczywiście nie konsumować alhoholu zakupionego na zewnątrz tylko ten na statku. Ale właśnie jak wracałyśmy łódką z portu na statek w Belize to spotkałysmy jednego z rodziców. Ja tego tygodnia byłam na recepcji, więc znałam wiekszość rodziców. Moja współlokatorka Bunny była z grupa 6 do 9 lat, więc akurat znała Christophera. Tato jest przemiły, otwarty i gadatliwy. Jest żołnierzem i też wiele podróżuje po świecie. Opowiedziałyśmy mu historię o elfach i rozdawaniu prezentów dla dzieci i naszych podarkach też. Sam się zaoferował, że może nam przemycić nasz rum i zwróci go nam w soboteę w Houston, kiedy będą schodzić ze statku. I tak też się stało. A więc około 1 zeszliśmy do mojej kabiny z Kolumbijką Bubbles oraz innym Kolumbijczykiem oraz Peruwiańczykiem i wypiliśmy mój belizijski rum. Oczywiście nie miałyśmy z czego wypić, więc wyciągnęłam mój świąteczny kubek który dostalam od Świętego Mikołaja. Poźniej wrócilismy do Spinnaker, a na koniec oczywiście do naszego baru, gdzie muzyka wyjatkowo grała do 3 nad ranem. Tam oczywście gorące latynoskie rytmy, ludzi bylo pełno i zabawa naprawde udana. 
















Kolejny dzień rano , Nowy Rok, dzień jak co dzień w Kids Clubie. Akurat przypadło na czwartek, czyli dzień na morzu,  a więc zaczynalismy 8.45. Wstawało się badzo cięzko, ale za to dzień szybko zleciał.
Zapomniałam dodać, że we wtorek jak byliśmy w Belize poszliśmy do Hotelu Radisson, gdzie jest przepiekny basen i bardzo szybki Internet. Jak zawsze podłączyłam sie do Internetu i zalogowałam się na Facebooka. Tam od razu zobaczyłam linka  z tanimi lotami do Ameryki Południowej. Większość były to mega tanie loty do Limy, Sao Paolo, Montevideo i Buenos Aires, a więc miejsca gdzie już byłam. A też na końcu listy ujrzalam.... Bogotę i od razu sprawdziłam terminy. Tak też długo się ni zastanawiałam i po 30 minutach zabukowałam bilet z Madrytu do Bogoty na 5 maja i powrót 3 czerwca do Berlina przez Madryt. Kombinacja doskonała, a cena jeszcze lepsza 1700złJ Moje marzenie się spełni, juz wszytskich dookoła informuje o wyprawie do Kolumbii, wysłuchuje porad gdzie mam się wybrac i co zobaczyć, muszę jeszcze poinformowac wszystkich znajomych Kolumbijczyków, którzy nie sa na statku, że niedługo nadchodzę. To był naprawde udnay dzień – bilet do Kolumbii i wiadomość, że moge przedłużyc kontrakt. Bardzo dobrze rozpoczął się ten Nowy Rok!
Piątek był ostatnim dniem dla moich współlokatorek i Dodgeball, którzy razem ze mna rozpoczęli kontrakt. Dla nich był to pierwszy  kontrakt, a więc od początku starałam się im pomóc i nauczyć wiele. Na koniec byli bardzo wdzięczni i smutni zaraz bo naprawdę bardzo sie zżyliśmy i praca im się bardzo spodobała. Oczywiście przygotowaliśmy plakat, którzy zawiesiliśmy w barze oraz pożegnalne kartki gdzie każdy wpisał coś od siebie. Tego dnia wszyscy mówili, że prawdopodobnie przypłyniemy wcześniej do Houston, a dla nas oznacza to zero alkoholu w naszym barze. Zawsze od momentu kiedy wpływamy na teksańskie wody, zamyka się sklepy z biżuterią, perfumami na statku i jest zakaz  sprzedaży alkoholu. Tak więc po obiedzie poszliśmy do baru zakupić wino i piwo, co byśmy mieli na wieczór. A tu niespodziewane wpłynelismy w strefę bardzo gęstej mgły i usłyszeliśmy informację, że najprawdopodobniej przypłyniemy z opóźnieniem. Dla nas oznaczało to wielkie zamieszanie następnego dnia. Mojej współlokatorce Kolumbijce zmienili nawet loty na późniejsze, bo obawiali się, że nie zdąży. Ale całe szczęście najgorszy plan nie nastąpił i przypłyneliśmy tylko z godzinnym opóźnieniem. Więc kolejna sobota w Houston przebiegła jak zawsze. Ja tym razem pracowałam rano od 6.55 do 11 pomagając w kontroli ludzi schodzących ze statku. Przebiegło to dość sprawnie i zaraz po tym przeniosłam się do mojej nowej kabiny (tym raz na 3 piętrze) z nową współlokatorką Ariel z Czarnogóry. Kabina dwuosobowa różni się znacznie od tej pasażerskiej na 9 piętrze, ale szczerze powiedziawszy nie jest tak źle jak myślałam. Wczesniej mieszkałam oczywiście już w kabinie dla załogi, ale zawsze większej, tym razem w malutkiej dwuosobowej. Ciąg dalszy nastąpi wkrótce, gdyż już 12.30 w nocy a jutro jesteśmy w Meksyku i pracuje rano od 7.45.... Dobranoc!

Szczęśliwego Nowego Roku!

Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich! Niestety  nie mam czasu napisać jak minał Sylwester i Nowy Rok gdyż za 30 minut zaczynam pracować:) Postaram sie nadrobić jutro bądź pojutrze. Chciałam tylko napisać, że w tą sobote nie wracam do domu, tylko zostaje na staku 3 tygodnie dłużej. Wcześniej poprosiłam o przedłużenie kontraktu, ale nie było oddzewu, ale za to wtorek moja manager dostała maila z zapytaniem czy nadal jestem zainteresowana przedłużeniem kontraktu. I tak też się stało, a więc nie pakuje walizek, tylko zostaje na Karaibach. Spełnienia marzeń życzę wszystkim w Nowym 2015. Jedno z wielu moich kolejnych już wkrótce się spełni! Pozdrawiam:)