Ciąg dalszy
azjatyckiej eskapady azjatyckiej – tym razem zaczynamy zwiedzanie Tajwanu. Ale
zanim zacznę opisywać co tutaj widzimy, próbujemy i doświadczamy, dokończę
krótko co i jak widzieliśmy jeszcze w Pekinie. A więc drugiego dnia, juz
wyspani po 12 godzinach jak niemowlaki, ubrani jak trzeba wyruszyliśmy, aby
zobaczyć jedyną budowlę ziemską widzianą z kosmosu – Wielki Mur Chiński.
Najpierw poszliśmy do banku wymienić pieniądze, gdyż dzień wcześniej powiedziano
nam, że system jest zepsuty i nie wymienią nam nic, więc zaraz po 9 tam
podeszliśmy. Trwało to dłuższa chwilę,
ale w końcu dostaliśmy wymienione yuany
chińskie. Jeden yuan to około 0,65zł. Następnie poszliśmy na metro, aby
dojechać do głownej stacji kolejowej. Ogólnie, żeby dojechać na mur chiński
jest bardzo wiele zorganizowanych wycieczek, które życzą sobie około
200-300yuanów. Mieliśmy nawet kilka opcji w hostelu, w zależności gdzie chce
się zobaczyć mur chński. Jego pozostałości znajdują się w kilku miejscach w
pobliżu Pekinu, ale najlepiej zachowany odcinek znajduje się w miejscowości
Badaling, około 70km od Pekinu. A więc przed wyjazdem poczytałam trochę o tym i
udało mi sie znaleźć ciekawy artykuł opowiadający o tym jak dojechać tanim
sposobem na mur chiński. Ślędząc wydrukowane wskazówki z internetu bez problemu
udało nam sie dotrzeć na stację kolejową oraz do odpowiednich kas, gdzie
mogliśmy kupić bilet pociągowy do Badaling za całe 6 yuanów! Mieliśmy
wydrukowane w języku chińskim nazwy - Mur Chiński oraz Badaling, ale bez tego
pokierowano nam do odpowiedniej kasy biletowej, gdzie widniały napisy w języku
angelskim o godzinach odjazdu pociągów do Badaling. Kiedy tylko podeszliśmy do
okienka i kupiliśmy 4 bilety, zaraz po tym wywieszono tablicę z napisem, że
bilety a pociąg o 10.57 zostały wyprzedane, a nastepny będzie (nie pamiętam
dokładnie) chyba godzia 12.50. A więc ogólnie mieliśmy wielkie szczęście, gdyż
tylko pół godziny i już moglismy wyruszać na mur chiński. W poczekalni kolejka
nie z tej ziemi - tłumy Chińczyków z całymi rodzinami stali
cierpliwie w kolejce na peron. Na chwilę skoczyłyśmy z Dorotą kupić coś do
picia, kiedy to otworzyli drzwi peronu i cała masa osób czekających ruszyła
przed siebie. Zanim sie obejrzałyśmy znaczna większość ludzi biegła już w
stronę pociągu, aby zająć sobie miejsca razem. Podążylismy za nimi szybkim
krokiem, no i udało nam się zająć 3 miejsca w jednym z przedziałów. Droga
minęła dość ciekawie, wagony pełne ludzi, dobrze działające ogrzewanie, cała
podróż trwała nieco ponad godzinę. Byłaby ona o wiele przyjemniejsza, gdyby nie
fakt , że to chwilę zostały nadawane jakieś informacje czy wiadomości w języku
chińskim dość głośno. Gdy tylko próbowałam przymknąć oko, to zaraz z megafonu
usłyszałam chiński potok słów....które od razu ustawiał mnie na równe nogi. W
końcu dojechaliśmy na miejsce i podążyliśmy za tłumem Azjatów, dla których
przyjazd na mur chiński to wielkie wydarzenie dla całej rodziny. Budowla robi
niesamowite wrażenie, tym bardziej jak się uzmysłowi, że pochodzi z wieków
jeszcze przed naszą erą i łącznie rozciąga się na długość ponad 8 000 km razem
z barierami naturalnymi, tj. wzgórza i rzeki. Po murze mozna iść, póki starczy
sił i ochoty. Oczywiście w niektórych miejscach są ograniczenia ze względów
bezpieczeństwa. Mur został zbudowany, aby chronić państwo chińskie przed
najazdmi z zewnątrz, jest to niekończąca się fortyfikacja, która wznosi się na
wzgórzach i opada w dolinach. Tak więc spacer po murze to na przemian wspinanie
się pod górkę i później schodzenie czasami naprawdę bardzo strome w dół. W
każdym miejscu można się zatrzymać i porozglądać dookoła podziwiając sieci
fortów, wież obserwacynych, krajobrazy czy nawet tłumy ludzi, którzy wyglądają
jak malutkie mrówki w porównaniu do wielkości całej fortyfikacji. Nam zajeło
dośś sporo spacerowanie po murze, w sumie udało nam sie dojść do jedenastej
wieży obserwacyjnej po stronie północnej. Pogoda była dość przyjemna, gdyż za
chmur przebijało się słońce, jednak wiało bardzo silnie. Wchodzenie w górę i
dół było dobrym ćwiczeniem, które spowodowało natychmiastową drzemkę w drodze
powrotnej w pociągu do Pekinu. Razem z wejściówką na mur każdy otrzymuje wydrukowany certyfikat, na
którym wspisuje swoje imię i datę. Po wpisaniu danych zostaje on zalaminowany i
widnieje tam napis, że w/w osobie udało sie wspiąć na mur chiński owego dnia.
W tym momencie
miałam occhote dopisać co nie co więcej, niestety oczy odmawiają posłuszeństwa
i domagają się snu, gdyż jutro kolejny długo dzień na Tajwanie. Dobrej nocy, a
raczej niedzielnego popołudnia w Europie.
Follow Us
Were this world an endless plain, and by sailing eastward we could for ever reach new distances