No to już jestem w Frankfurcie, na jednym z największych lotnisk na świecie. Siedzę już przed bramką w oczekiwaniu na kolejny samolot do Houston. Do odlotu nieco ponad godzina, więc postanowiłam coś napisać, a nie tylko bezsensownie buszować po necie. Z racji tego, że wczoraj jak wyłączałam netbooka nie zauważyłam powiadomnienia o jakiejś kolejnej konfiguracji systemu, ładowarka nie podładowała mi baterii, ale bez problemu znalazłam gniazdka, gdzie udało mi się podłączyć i nawet znaleźć obok miejsce siedzące:) bezcenne!
Podróż z Wrocławia, cóż, minęła błyskawicznie. Zaraz po tym jak wsiadłam i ulokowałam się na swoim siedzeniu, powieki samoistnie się zamknęły (stało sie to iż spałam tylko godzinę w nocy). Pamiętam tylko przebudzenie jak stewardessy roznosiły przekąski, jedzenie (zastanawiam sie jak to nazwać, lecz chyba najprościej będzie napisać bułki słodkie z czekoladą). A tak poza tym obudziłam się jak juz wylądowaliśmy:)
Bagaż jest już nadany do Houston, lotniska docelowego, więc juz nie trzeba się o to martwić, tak więc tylko poszukałam informacji gdzie mam się udac dalej i czekam... Dookoła pełno ludzi... każdy gdzieś podróżuje. Co chwilę słyszę komunikaty o rozpoczęciu wejścia na pokład samolotów do przeróżnych miejsc na kuli ziemskiej albo ostanie wezwania w celu natychmiatsowego pojawienia sie przy bramce. Dodatkowo tłumaczą na różne języki (najczęściej jest to niemiecki i angielski plus dodatkowo język oficjalny w miejscu docelowym gdzię się udaje samolot), aby na pewno każdy pasażer zrozumiał:)Ludzie w róznych wieku, o różnym kolorze skóry i różnie odziani. Minęłam pana w krótkich spodenkach i klapkach, panią ubraną jakby wybierała się w podróż koleją transsyberyjską... Hindusów, Arabów, Azjatów. Cały świat gdzieś się przemieszcza:) Jedni czytaja, drudzy słuchają muzyki, inni siedzą nad smartfonami, iphonami, laptopami. Jeszcze inni żwawo rozmawiają, a inni bezczynnie patrzą w szybę obserwując podstawione samoloty Lufthansy, przygotowujące się na przyjęcie pasażerów na pokład.
Jednak obraz który najbardziej utkwił mi w głowie to widok dwóch pracowników lotniska (tych którzy przewożą na wózkach osoby starsze, z problemami poruszania, bądź otyle, najprościej mówiąc, te które nie są w stanie dojść o wlasnych siłach do bramek) w swoich odblaskowych kamizelkach pchających parę staruszków (na pewno około 80-85lat) z ich bagażami. Dziadkowie uśmiechnięci, zadowoleni, szczęśliwie udający się gdzieś...
Mam nadzieję, że w ich wieku (jeśli dożyję:) tak jak im nie będzie brakowało odwagi do podróży oraz będzie mi się tak chciało jak im.
Muszę powoli kończyć, bo już jakiś czas temu rozpoczęli wejście na pokład i czas się zbierać;)
Pozdrowienia z Frankfurtu!
Podróż z Wrocławia, cóż, minęła błyskawicznie. Zaraz po tym jak wsiadłam i ulokowałam się na swoim siedzeniu, powieki samoistnie się zamknęły (stało sie to iż spałam tylko godzinę w nocy). Pamiętam tylko przebudzenie jak stewardessy roznosiły przekąski, jedzenie (zastanawiam sie jak to nazwać, lecz chyba najprościej będzie napisać bułki słodkie z czekoladą). A tak poza tym obudziłam się jak juz wylądowaliśmy:)
Bagaż jest już nadany do Houston, lotniska docelowego, więc juz nie trzeba się o to martwić, tak więc tylko poszukałam informacji gdzie mam się udac dalej i czekam... Dookoła pełno ludzi... każdy gdzieś podróżuje. Co chwilę słyszę komunikaty o rozpoczęciu wejścia na pokład samolotów do przeróżnych miejsc na kuli ziemskiej albo ostanie wezwania w celu natychmiatsowego pojawienia sie przy bramce. Dodatkowo tłumaczą na różne języki (najczęściej jest to niemiecki i angielski plus dodatkowo język oficjalny w miejscu docelowym gdzię się udaje samolot), aby na pewno każdy pasażer zrozumiał:)Ludzie w róznych wieku, o różnym kolorze skóry i różnie odziani. Minęłam pana w krótkich spodenkach i klapkach, panią ubraną jakby wybierała się w podróż koleją transsyberyjską... Hindusów, Arabów, Azjatów. Cały świat gdzieś się przemieszcza:) Jedni czytaja, drudzy słuchają muzyki, inni siedzą nad smartfonami, iphonami, laptopami. Jeszcze inni żwawo rozmawiają, a inni bezczynnie patrzą w szybę obserwując podstawione samoloty Lufthansy, przygotowujące się na przyjęcie pasażerów na pokład.
Jednak obraz który najbardziej utkwił mi w głowie to widok dwóch pracowników lotniska (tych którzy przewożą na wózkach osoby starsze, z problemami poruszania, bądź otyle, najprościej mówiąc, te które nie są w stanie dojść o wlasnych siłach do bramek) w swoich odblaskowych kamizelkach pchających parę staruszków (na pewno około 80-85lat) z ich bagażami. Dziadkowie uśmiechnięci, zadowoleni, szczęśliwie udający się gdzieś...
Mam nadzieję, że w ich wieku (jeśli dożyję:) tak jak im nie będzie brakowało odwagi do podróży oraz będzie mi się tak chciało jak im.
Muszę powoli kończyć, bo już jakiś czas temu rozpoczęli wejście na pokład i czas się zbierać;)
Pozdrowienia z Frankfurtu!
0 komentarze: