Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Kolejna relacja



Dziś kolejny dzień na morzu… ostatni juź i jutro ponownie Houston i dla mnie to juz ostatni Houston, bo w następną sobotę schodzę ze statku i jadę na lotnisko. Wczraj dostałam szczegóły lotu i wyruszam o 16.05 z Houston do Frankfurtu a następnie w niedzielę rano ląduje w Niemczech i o 13 mam samolot do Wrocławia, więc standardowo będę o 14.15 na wrocławskim lotnisku. Ten tydzień minął bardzo szybko, a to chyba dlatego, że dużo się działo. Starałam się dużo robić, korzystać, żeby przyjemniej czas upłynął oraz wiadomo szybciej. Tak jak pisałam w poniedziałek wypożyczyłyśmy rowery od nas ze statku i ruszyłyśmy zwiedzać wyspę. Pogoda nam naprawde sprzyjała, nie było żaru tropików jak to w każdy poniedziałek w Meksyku, niebo pochmurno, choć nadal bardzo ciepło. Pojechałyśmy przed siebie zatrzymując się po drodze kiedy miałyśmy ochotę. Fajnie czuć wiatr we włosach, dookoła pełno zieleni i wielka niekończąca się strefa róznych atrakcji turstycznych. Cozumel to znany resort turystyczny w Meksyku – pełno hoteli, spa, plaż, sklepów, centrów handlowych , kawiarni, restauracji. Później zatrzymałyśmy się na obiad, skorzystałysmy z Internetu i powrót do pracy. 


Wieczorem  jak wróciłysmy do pracy zobaczyłyśmy że 5-letnia Marie jest cały czas  w Kids Clubie. Dzień wcześniej miałam Late Night czyli byłam na dyżurze z dziećmi, które zostały później i Marie jako ostania została odebrana o 12.30 w nocy. W poniedziałek w Meksyku rodzice przyprowadzili ją o godzinie 9 rano i cały boży dzień byla z nami. Około 20 poinformowaliśmy naszą manager, że od ponad 11 godzin jest w programie i rodzice nawet nie przyszli sprawdzić jak się ma. Od razu zadzwoniliśmy do ich pokoju, nie było nikogo. Później Big V poszedl do kasyna poszuka ich, gdyż wiemy, że często tam bywają. Niestety bez skutku... Zadzwoniliśmy więc do recepcji, aby zapytać kiedy i gdzie odbyła się ostania transakcją kartą (pasażerowie na pokladzie nabywają wszystko za pomocą swojej karty pokojowej. Na koniec rejsu płacą gotówką za wszystko co nabyli podczas całego rejsu). I tak powiedziano nam, że ostatni raz była to Kawiarnia Java kiedy kupowali kawy o 3 popołudniu. A więc od tego czasu byli juz na pokładzie i nawet nie wpadli sprawdzić jak się ma córka. Wtedy poinformowaliśmy już ochroniarzy i dyrektora rejsu i ruszyli na poszukiwania. Po jakiejś godzinie odnaleziono ich w kasynie, prawie ukrytych w jednym z kątów. Tato miał na sobie czapkę oraz okulary, więc trudno było ich rozpoznać. Rodzice zdziwieni, że ich szukamy, mama mało chętna, żeby odebrac córkę, tata jednak zdecydowałam się przyjść po Marie. Oboje tłumaczyli się, że myśleli, że także zabieramy dzieci na kolację i że wpadł na chwilę do Kids Club. Oczywiście nie zabieramy dzieci na kolację w Meskyku tylko na śniadanie i lunch, gdyż odpływamy z portu o godzinie 17, więc wszyscy rodzice są już na pokładzie i mogą zabrać dzieci na kolację. Oczywiście nic nie tłumaczy faktu, że 5 –letnie dziecko było z nami od 9 rano do 12.30 w nocy..... O godzinie 22 jedna osoba z grupy zabrała głodną Marie do bufetu, gdyż biedne dziecko nie jadło nic od godziny 13.... Wszyscy bardzo byliśmy poruszeni tą sytuacją, gdyż ponadto rodzice są bardzo surowi z tym dzieckiem. Za każdym razem kiedy ją odbierają zaczynaja od komentarzy typu-  Dlatego Twoje rajstopy sa podarte? albo Dlaczego spinki we włosach są nie we wlaściwym porządku.... Dziwne zdarzają się tutaj sytuacje, niektórzy rodzice biorą dzieci na rejs, ale każdy mozliwy czas podrzucają je do nas, inni natomiast bardzo wyraźnie wyznaczają im godziny, gdyż chcą, aby spędzały z nimi określony czas. A to wiadomo jak ze wszystkim trzeba odnaleźć złoty środek. Ogólnie podczas tego rejsu mamy kilka „specjalnych dzieci” tzn. zbuntwanych, nie słuchają, problemy z zachowaniem itp. Ale za to jest kilka bardzo uroczych, które tylko jak na Ciebie patrzą, masz ochotę zabrać je ze sobą. Ja mam  swoich ulubienców, z którymi dzisiaj porobię sobie zdjęcia. Są pełne energi, radosne, pogodne zachowując za to wszystkie zasady grzecznosci i dobrych manier. W takich momentach uzmysławiam sobie jakie to trudne zadanie wychować dzieci. Czasami rodzice robią wszystko, a pomimo to dzieci sa markotne, złośliwe i wtedy najczęściej nazywamy je „niewychowane” . Mam nadzieję, że moje kiedyś będa jak Sam, Tyler, Alyssa, Kadence i Cavin.
Poniżej kilka zdjęć z wycieczki z pasażerami w Trujillo, Honduras. Udało mi się pojechać z pasażerami za friko, piekny rejs kajakami po rezerwacie przyrody Mangroove w pobliżu Trujillo. Cisza, spokój, zieleń jak z dżungli, błękitne niebo. Pełen relaks, pomimo bardzo wczesnej pory. Oczywiście zdecydowałam się płynąć na końcu z dala od rozmów pasażerów. Towarzyszył mi jeden z przewodników, który po drodze opowiadał mi o różnych zwierzętach i ciekawostkach związanych z życiem w Honduras. Banana Coast (Wybrzeże Bananowe) gdzie przypływamy w co drugą środę jest nowym rozwijającym sie portem. Jesteśmy pierwszym statkiem pasażerskim , który tam przypływa, gdyż cała reszta statków innych firm dokuje na wysie Roatan, który słynnie z przepięknych, karaibskich plaży.









Wczoraj był także dzień na morzu, jakoś szybko zleciał, w przerwie poszliśmy na lunch na sushi, później poszłam pobiegać podczas drugiej przerwy. Dziś mamy ostatni dzień, więc rano mieliśmy próbę występu cyrkowego, a teraz popołudniu mamy już występ. Wieczorem jest Noc w piżamie, kiedy będziemy grać w wszytkie ulubione gry dzieci. Ogólnie ten rejs należy do bardzo przyjemnych, jest mało dzieci od 15 do 25 w naszej grupie wiekowej. Jest to bardzo przyjemne, bo zna się wszystkie imiona, można bardziej poznać dzieciaki, więc naprawdę bardzo mi się podoba ten czas,  kiedy nadchodzi niski sezon dla Kids Clubu i może trochę odpocząć. Bardzo się cieszę, że przedłużyłam kontrakt, bo w końcu mogłam poczuć tą atmosferę.

0 komentarze: