Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Ostatni tydzień



Pozdrawiam wszystkich z Belize, same centrum Ameryki Łacińskiej. Dziś jesteśmy na Cucumber Beach, gdzie byłam podczas pierwszego pobytu w Belize i dziś na koniec, gdyż jest to moja ostatnia wizyta w Belize podczas tego kontraktu. Jesteśmy dużą grupą, większość ludzie z naszego teamu. Dziś udało nam się zejść wcześniej , gdyż boat drill, czyli ćwiczenia imitacji nagłego wypadku odbędą się jutro bo dopływamy do Roatanu w Honduras  a nie Banana Coast. Dla nas to oznacza , że zaraz po tym jak ogłoszoną open tender, tzn. wszyscy pasażerowie, którzy dostali numerki na określone łódki zeszli już ze sttaku, wtedy załoga może ustawić się do zejśćia. Czasu też mamy sporo, gdyż na pokładzie musimy być o 17, a pracę zaczynamy 17.45. Później czeka nas Party Party Party! Czyli Fiesta Fiesta Fiesta, gdyż 2 osoby z naszego zespołu obchodzą urodziny  w tym tygodniu – Ariel z Czarnogóry oraz Santa z New Jersey, Stany Zjednoczone. Na tą okazję zabukowaliśmy Red Room z karaoke i przekąskami!
Wczoraj jak mialam Late Night dyżur zapakowałam czekoladki TOBLERONE dla Ariel, która jest moją współlokatorką oraz wlożyłam do paczki magnes z polskimi pięknymi motywami ludowymi oraz napisem Polska. Daniela, bo takie jest jej prawdziwe imię uwielbia czekoladę, więc wiadomo radość była nie z tej ziemi.
Od ostatniego postu nie wiele się zmieniło. Czas jak zwykle pędzi.... Dziś już kolejny wtorek, za 4 dni wracam do domu. Wszyscy pytają czy się cieszę. Wiadomo, że tak, bo zobaczę rodziców, tym razem też brata, znajomych. Oraz także jestem podekscytowana kolejną wyprawą w lutym, tym bardziej do wschodniej części świata. W zeszłą sobotę muzyk Janusz poleciał do domu, do Warszawy, teraz kolej na mnie do Wroclawia.
W Houston razem z Pekaboo i Loops zeszłam ze statku. Przyjechał po nie ich wspólny znajomy Big Tex, który wcześniej pracował na statkach jako animator, a pochodzi i mieszka w Houston. Zabrał nas do Target (jest to amerykańska sieć supermarketów), bo dziewczyny potrzebowały kupić parę rzeczy. Później pojechaliśmy na meksykańskie jedzenie, którego nie brakuje w Teksasie gdyż największa liczba Meksykańczyków w Stanach Zjednoczonych mieszka właśnie w Teksasie ze względu na pobliską granicę. W międzyczasie podjechaliśmy do Big Texa baru oraz domu, gdyż potrzebował załatwić jakieś sprawy. Około 1 popołudniu odstawił nas do portu, więc ja postanowiłam skorzystać z internetu w porcie. W sumie o tej godzinie działał już całkiem nieźle. Wiekszość Filipińczyków już skończyło ściąganie różnorodnych rzeczy, co najczęściej bardzo spowalnia połączenie internetowe. W takich ogólnodostępnych dla wszystkich miejscach gdzie możemy skorzystać z internetu, kiedy tylko widizmy Filipińczyków zawsze przychodzą z kilkoma urządzeniami, np. komputer, netbook, telefon, ipone, ipode nie wiadomo co jeszcze i ściągaja najróżniejsze filmy, muzykę, aplikację, co wiadomo doprowadza nas do białej gorączki.
W niedzielę kolejny dzień na morzu upłynął w miarę szybko. Wieczorem poszłam poćwiczyć chodzenie na szczudłach, gdyż w naszym grafiku zobaczyłam, że to ja w poniedziałek w Cozumel bedę chodzić na szczudach na zewnątrz witając gości powracającyh na statek. NCL zazwyczaj to przywitanie robi w ostatnim porcie, ale ze względu na to, że zarówo w Belize jak i w Honduras mamy tendering, jest to nie możliwe i zawsze odbywa się to w Meksyku. Nunchuck nasza manager powiedziała, że muszę spróbować zanim skończę kontrakt....

W poniedziałek rano pojechaliśmy na wycieczkę dla załogi nukowanie i plaża Mia na Cozumelu. Pojechałam z Magic, Big V i Ariel. Ze statku popłynęliśmy w głąb morza na rafy i tam rozpoczęliśmy nurkowanie. Szczerze powiedziawszy szału nie było, i wielkiego wrażenia na mnie to nie wywarło, gdyż kiedy nurkowałam wcześniej widzialam o wiele więcej kolorowych rybek, płaszczek, meduz i innych podwodnych zwierząt. Tak czy inaczej ciekawe kolejne doświadczenie. Następnie pojechaliśmy na Plażę Mia, gdzie mieliśmy czas na 2 –godzinny relaks, otwarty bufet i bar do dyspozycji.











Później powrót na statek i biegusiem do pokoju przebrać się, zabrać szczudły i wielgachne spodnie i na zewnątrz. Doświadczenie super! Nie do opisania. Jak na pierwszy raz myślę, że całkiem dobrze poszło! Bez upadku! Oczywiście tańczenie byo bardzo ograniczone, tak szczerze powiedziawszy to tylko poruszałam górną partią ciała się a nogi wolałam trzymać pod kontrolą. Poniżej zdjęcie, żeby nie było, że ściemniam....



Udanego dnia wszystkim życzę! Ja wracam na leżak grzać się w słońcu i potem chłodzić w wodzie!
Pozdrawiam!

A zapomniałam dodać, że na kolejny kontrakt wybieram się na sporo większy statek. W marcu i kwietniu odwiedzę Miami na Florydzie, Jamajkę, Wielkie Kajmany oraz ponownie Cozumel w Meksyku.

0 komentarze: