Siedzę już w
autobusie, który zawiezie nas na lotnisko w Houston. Za oknem widzę błękitne
niebo, palmy, sporo turystów z walizkami podeskscytowani czekającymi ich
wakacjami na Karaibach. Powietrze jest chłodne, mam na sobie polar i cienką
kurtkę i nie jest mi zbyt gorąco. .. Obawiam się , że jutro będę biegiem pędzić
z terminalu do auta na lotnisku we Wrocławiu. Wyjeżdzamy właśnie z portu i
kierujemy się w stronę lotniska. Jest godzina 11.30, mój samolot do Frankfurtu
odlatuje o 16.05 czasu lokalnego czyli w Europie będzie już 23.05. Po drodze
mijamy mnóstwo oznak przemysłu petrochemicznego, który od lat kwitnie w
okolicach Houston. Platformy wiertnicze
na morzu często widzieliśmy po drodzę z Houston bądź kiedy wracaliśmy do
Houston.
Osttani tydzień
minął szybko i dość przyjemnie. W poniedziałek i wtorek plażowanie i relaks w
Meksyku i Belize. W środę niestety nie udąło mi się zejść ponieważ cotygodniowy
Boat Drill trwał dłużej niż zwykle i skończyl się prawie o 12, a o 13.30 miałam
szkolenie pt: ’Zarządzanie tłumem” . Nie wiem jak to przetłumaczyć na polski,
ogólnie rzecz biorąc było to na temat jak radzić sobie z paniką i stresem w
sytuacjach awaryjnych. Wszyscy zdziwieni, ja również, że w ostanim moim
tygodniu mam szkolenie. Ale przypomniało mi się jak to było... Na pierwszym
kontrakcie zawsze ma się mnóstwo obowiązkowych szkoleń, które każdy musi
przejść. Ja własnie też miałam przypisane to szkolenie o zarządzaniu tłumem
kiedy dowiedziałam się, że zostałam przeniesiona na inny statek. Dokładnie
pamiętam, że byłam już zapisana na darmową wycieczkę z pasażerami do pałacu
cesarzowej Katarzyny pod Petersburgiem, a więc poprosiłam Oficera
Bezpieczeństwa o zwolnienie z treningu z obietnicą zrobienia go na kolejnym
statku. Tam już o mnie zapomnieli, na drugim kontrakcie na Alasce także nikt
mnie ścigał, a więc teraz przyszła kolej. Kurs miał trwac 4 godziny, ale razem z
egzaminem uwinęliśmy się w przeciągu 2,5 godziny. Oprócz części teoretycznej,
mieliśmy także okazję zobaczyć 2 interesujące filmy na temat katastrof na
morzu. Jedna między innymi dotyczyła Costy Concordii, gdzie z powodu złego
zarządzania zginęło sporo ludzi. Nikt nie zdecydował się ogłosić generalnego
alarmu awaryjnego i przez długi okres czasu próbowano zapewniać pasażerów, że
nic się nie dzieje i wszystko jest pod kontrolą. My czasami zastanawiamy się
(oczywiście nikt nie chce tego doświadczyć na własnej skórze) jakby naprawdę wypadły
nasze treningi w prawdziwej sytuacji awaryjnej.
Dwa dni na
morzu także upłynęły szybko, we wtorek obchodziliśmy urodziny Ariel i Santy.
Wynajęliśmy salę z karaoke, zamówilismy pizzę, zakupiliśmy wino w naszym barze,
był tez tort i tak naprawdę w świetnej atmosferze spędzilismy wieczór. Muszę
przyznać, że moja ekipa z pracy podczas
tego kontraktu była cudowna! Ludzie pracowici, bezprobemowi, pomocni. Mam
szczerą nadzieję, że będę miała jeszcze okazję z nimi pracować. Wczoraj
tradycyjny wieczór pożegnalny w naszym barze. Wkrótce wrzucę fotki z osobami za
którymi naprawdę będę tęsknić!
0 komentarze: