A więc krótka
kolejna relacja ze środka Morza Karaibskiego. Rozpoczął się kolejny rejs, tym
razem jestem z grupą 6-9 latków. Mamy ponad 700 dzieci, a więc trochę więcej
niż poprzednio, ale wciąż jest spokojnie, gdyż nie wszyscy pojawiają się w Kids
Clubie o tej samej porze. Od ostatniego
postu niewiele się zmieniło, gdyż w Miami pracowałam rano, a więc nie mogłam
zejść ze statku, a wczoraj i dziś mamy dni na morzu. W niedzielę poołudniu
poszłam do siłowni podczas gdy robiłam pranie. Ogólnie nie lubię siłowni, gdyż
uważam to za bardzo nudne, ale jako że mieszkamy na 13 piętrze w tylniej części
statku, a pralnia jest na 2 pietrze na początku statku, jest dość męczące robić
pranie w pralni dla zalogi mieszkając w strefie pasażerskiej. Otóż trzeba iść
pierwszym razem włożyć pranie i ustawić program, następnie po 40 minut pójść
ponownie włożyć do suszarki i pojawić się za kolejne 30 minut, aby je
wyciągnąć. Tak to wygląda jeśli nie nadarzył się żaden problem z pralką czy
suszarką, gdyż zdarza się to dość często i wtedy trzeba się przejść więcej niż
3 razy. Ja tym razem miałam szczęście i załatwiłam to w standardowym czasie
odwiedzając siłownię i stołówkę.
Jutro dobijamy na
Jamajkę i mamy plan poplażować trochę. Czasu też nie mamy zbyt wiele, gdyż mamy
cotygodniowy boat drill, czyli imitacja nagłego wypadku, który trwa od ok.9.30
do 10.30 a później zaczynamy o 16.45, ale mamy dodatkowe szkolenie o 16 na
temat robienia różnych śmiesznych rzeczy z balonów Co tydzień mamy różne
przypisane osoby na rodzinne zajęcia, gdzie pokazujemy jak zrobić pieska, miecz,
kapelusz czy kwiatka z balonów.
Teraz leże sobie
w pokoju, uwielbiam to miejsce i fakt, że jestem z dziewczynami. One właśnie
ucieły sobie drzemkę po obiedzie, a ja przy małej lampce klikam w klawiaturę.
Znamy się tylko troszkę więcej niż tydzień a rozumiemy znakomicie. Po raz
kolejny uświadamiam sobie, że mam wielkie szczęście do ludzi, których spotykam
naokoło. Reszta ekipy też jest w porządku, w tym tygodniu pracuję w mojej
grupie wiekowej z Koalą z Peru,Milkshake z Południowej Afryki, Ivy z Serbii,
Mermaid z Saint Lucia i wlaśnie Latiną z Kolumbii. Z racji tego że jesteśmy
ostatnim pokojem na samym końcu korytarza z tyłu statku odczuwamy bujanie
statku dość znacznie. Jesteśmy na 13 z 16 pięter statku.
Te wszystkie moje
relacje są często zbitką różnych dni. Z racji tego, że dostęp do internetu est
ograniczony (w mojej pasażerskiej kabinie połączenie wifi na statku chodzi
bardzo słabo, więc jesli pilnie potrzebuje to muszę zejść na 4 piętro). Teraz
jest już środa, jesteśmy po boat drillu i zaraz zrobimy spacer po Jamajce z
przerwą na internet, gdzie mam nadzieję uda mi się wrzucić ten post. Niestety
nici z plaży dziś, bo słońce glęboko za chmurami. Właśnie nam oznajmili, że
jutro nie możemy zejść ze statku, gdyż jest ogólny zakaz z racji tego, że będzie
7 statków pasażerskich w porcie, więc zbyt tłoczno, aby załoga mogła jeszcze
zejść. Jakiś skandal, takich momentów niecierpię, szczególnie na Karaibach,
kiedy są tylko 4 porty w ciągu 7 dni. No ale cóz mogę zrobić, moje plany
zejścia o 7.30 legły w gruzach, a więc będę spać, albo pójdziemy na
zjeżdzalnie, które mamy do dyspozycji kiedy statek jest w porcie. Do
usłyszenia!
Super Monia! W koncu wiem troche jak takie zycie na statku wyglada!
OdpowiedzUsuń