Kolejne wieści z
dalekich stron. Jestem właśnie w moim pokoju, korzystając z chwili okazji
postanowiłam coś napisać. Dziś pracowałam rano, a więc od 9 do 16 i później
miałam popołudnie wolne. Uzmysłowiłam sobie, że mam prawie jakby jeden dzień
wolny, gdyż pracę skończyłam o 16 i zaczynam dopiero jutro o 17.45, a więc prawie
26 godzin wolnego co się rzadko zdarza pracując na statku. Tak więc
postanowiłam dobrze wykorzystać ten czas. Najpierw poszłam poczytać książkę na
jednym z balkonów tutaj na 13 piętrze. Do niedzieli muszę skończyć dziennik
Jerzego Stuhra, który pożyczył mi Wojtek, gdyż kończy mu się kontrakt i wraca
do domu. Poźniej poszłam pobiegać, dziś było wyjątkowo przyjemnie, gdyż nie
było w ogóle ludzie i niebo cudownie zmieniało kolory podczas zachodu słońca.
Póżniej krótka drzemka, kawa i następnie prysznic i przygotowanie się na show
cyrkowe. Korzystając z dnia wolnego zdecydowałam się pójść na występ cyrkowy, o
którym wiele się nasłuchałam jaki jest wyjątkowy. I o dziwo mnie nie zawiódł.
Dla nas cena to 20$, która obejmuje obejrzenie 1,5 godzinnego cyrku wraz z
kolacją. To co artyści robili przechodziło ludzkie pojęcie i bez dwóch zdań
mogę powiedzieć, że był to najlepszy cyrk jaki w życiu widziałam. Stroje, muzyka,
akrobacje, tańce wszytsko na najwyższym poziomie, ale w sumie wiadomo, że
Rosjanie prezentują najwyższy poziom cykowy na świecie, więc można było się
tego spodziewać. Dodatkowo trzeba dodać, że podziw wsród widzów wzrasta, gdy
uzmysławiają sobie, że to wsyztsko dzieje się na pokładzie staku, który płynie.
Naprawdę wielki szacunek dla artystów cyrkowych, jest to najepszy występ jaki
widziałam na pokładzie Epic do tej pory. Zapomniałam dodać, że usiadłam całkiem
przypadkiem zaraz przy artystach z Blue Man Group o których pisałam wcześniej
(znana w całych Stanach grupa 3 niebieskich mężczyzn ). Nie miałam pojęcia, że
to oni, gdyż jako załoga artystyczna nie noszą etykietki z imieniem i
nazwiskiem. Zagadali mnie pierwsi co robię na statku i przedstawili się właśnie
jako Blue Man Group. W sumie to mnie niby zaszczyt kopnął, gdyż co drugi
Amerykanin chciałby siedzieć przy nich, a ja nawet nie wiedziałam o ich
istnieniu przed wejściem na statek. Całe szczęście, że nie zapytali czy podobał
mi się ich występ, bo nie ukrywam powiedziałabym co na ten temat myślę. Teraz jestem w pokoju, miałam ochotę gdzieś wyjść.
Oczywiście ubrana byłam elegancko w sukienkę, ale niestety Laura pracuje wciąż,
gdyż dziś ma Late Night,czyli zostaje z dziećmi na dyżurze nocnym , Angelica
położyła się spać, gdyż nie czuje się dobrze, reszta ekipy też nie planuje
wyjścia do strefy pasażerskiej tylko do naszego baru, więc pozostało mi
potowarzyszyć im. Spotkałam 2 dziewczyny ode mnie zespołu, z którymi dziś
pracowałam, które też mają wolne i akurat wybierały się na sushi, zapraszały
żeby im potowarzyszyć, ale jednak one to nie moje klimaty, więc jednak wolę piwo
z Peruwiankami i Hiszpanką w naszym barze. Zapomniałam napisać,że w zeszłą
niedzielę weszła na statek Andrea z Madrytu, którą poznałam na moim pierwszym
kontrakcie 1,5 roku temu w Europie. Mnie przenieśli ze statku Star a ją własnie
z obecnego Epic na Jade, który pływał po Morzu Śródziemnym. Ona jest animatorem
od małych dzieci, zawsze pracuje z grupą 3-5 latków oraz prowadzi zajęcia dla
rodziców i dzieci poniżej 3 roku życia.
Jutro Meksyk i
mamy cały dzień wolny, więc planujemy wynająć jeepa i przejechać się po wyspie
albo zrobić typowe plażowanie aby nabrać koloru. Ten tydzien należy do dość
udanych. Tak jak wcześniej pisałam, jak już 2 pierwsze dni na morzu się skończą i zaczynają
się dni portowe to jakoś już tak „z górki”. We wtorek wieczorem była fiesta
latina w naszym barze, i o dziwo była bardzo udana, pełno ludzi, nie tylko
Latynosów ale też inne narodowości wywijały na parkiecie w rytmach salsy, merengue
i bachaty. Później większość przeniosła się na imprezę do kabiny, za którą nie
przepadam, a ja udałam się spać. Na Jamajce tradycyjnie „boat drill” a później
ja chciałam zejść ze statku i zrobić coś ciekawego, jakaś wycieczka,
zwiedzanie, ale większość ludzi, z którymi spędzam czas albo pracowała albo
była zmęczona po imprezie. Tak więc zeszłam tylko z Angelicą i postanowiłyśmy
wykorzystać ten czas na internet i zrobienie jakiś zakupów, tzn. pamiątek z Jamajki. Tak jak
wspominałam ludzie na Jamajce są bardzo upierdliwi, za wszelką cenę próbują
zaciągnąć cię do sklepu, sprzedać swoje rzeczy czy zrobić warkoczyki na włosach.
Naprawdę mówię otwarcie, że są nie do zniesienia. Tak więc środa była dość
ciekawa na Jamajce, za tydzień juz postanowione, że jedziemy do domu Boba
Marleya. Dziś były Kajmany, ale widziałam je tylko zza okien Kids Clubu i w
sumie cieszę się, że miałam dyżur poranny, bo jest to najkrótszy port i później
jest najdłuższe wolne. Dochodzi północ,
czekam na telefon od dziewczyn, żeby iśc do baru. Mam nadzieję, że nie zajmie
im to więcej niż pól godziny, bo w takim wypadku zasnę i obudzę się dopiero
jutro. Do usłyszenia!
0 komentarze: