Kolejne
pozdrowienia z dalekiego Morza Karaibskiego. Jest kika minut po północy,
zbierałam się już do spania po całym dniu na morzu, ale jednak zebrałam się i
poszłam biegać po pracy i właśnie leżę w łóżku i mobilizuje się, żeby coś
napisać. Dziś cofamy zegarki o jedną godzinę, dzięki temu jest kilka minut po
23 i decyduje się nadrobić w zaleglości w pisaniu bloga. Zeszły tydzień należał
do dość intensywnych. Na Jamajce zdecydowałyśmy się na plażowanie , ale grzało
niesamowicie więc długo nie wytrzymałyśmy. Na Kajmanach zebrałyśmy się z Laurą
bardzo wcześnie po 7 żeby zjechać na ląd pierwszą łódką, która zawsze zabiera
obsługę oraz fotografów, ale dotarlyśmy na miejsce zbiórki 7.33 kiedy właśnie
łódka odpływała. Na całe szczęście panowie powiedzieli, że możemy zjechać
pierwszą łódką z pasażermi i kilka minut po 8 byłyśmy już na Kajmanach.
Uwielbiam ta wyspę. Wcześnie rano nie jest jeszcze tak tłoczno ani tak gorąco.
Błękit nieba oraz kolor wody zachwycają mnie co tydzień coraz bardziej. Jest to
istny raj na ziemi. Najpierw skorzystałyśmy z bepłatnego internetu w porcie, a
póżniej pojechałyśmy na plażę, gdzie uciełyśmy sobie drzemkę, gdyż byłyśmy obie
mega śpiące. Ja skończyłam nocny cotygodniowy dyżur o 1.30, później musiałyśmy
zamknąć centrum i około 2 położyłam się spać. Zdjęcia które wrzuciłam w
niedzielę są w większości właśnie z Kajmanów, które jak dla mnie mają
najpiękniejsze plaże jakie widziałam na ziemi. Później wróciłyśmy na statek,
szybko przebrałyśmy się w uniform i popędziłyśmy do bufetu Garden Cafe dla
pasażerów, żeby zdążyć zjeść jakiś konkretny lunch. Tak jak kiedyś pisałam mamy
ustalone godziny w porce kiedy możemy iść zjeść do miejsc dla pasażerów. Jest
to miła odskoczia od tego samego jedzenia które mamy co tydzień w naszej
stołówce. Później szybki prysznic i na kawę umówiłam sie juz w naszej stołówce
z chłopakami z Polski, o których wcześniej pisałam, gdyż potrzebowali pomocy w
krótkim tłumaczeniu z polskiego na angielski. O 15 musieliśmy już być na
górze,gdyż mieliśmy kolejne śmieszne szkolenie na temat robienia różnych rzeczy
z balonów, no a później już normalnie zaczynaliśmy zajęcia (ja z 6,7,8 i
9-latkami). Wieczorem postanowiłyśmy rozpocząć świętowanie 30 urodzin Angeliki,
które przypadały na piątek. Zaraz po plaży i obiedzie poszłyśmy kupić torta o
smaku ciastek Oreo na dół do kawiarni, sprytnie zniosłyśmy go na dół do kabiny
innej Laury też Kolumbijki. O połnocy wszyscy byliśmy na White Hot Party, ktore
ma miejsce co tydzień w otwartej dyskotece na tyłach statku. Zaśpiewałyśmy klasyczne
Happy Birthday i Feliz Cumpleanos czyli nasz Sto Lat w wersji angielskiej i
hiszpańskiej. Zładłyśmy torta, zaczęły się zdjęcia, ploty i tak jak zawsze
około 1 przeniesliśmy się do naszego baru gdzie świetowaliśmy do 2 a potem
tradycyjnie przyszła ochrona i nas grzecznie wyprosiła. Niektórzy udali się na
imprezę do kabiny ja jednak do spania, gdyż kolejnego dnia planowałyśmy wyjazd
na Playa del Carmen w Meksyku. Ciąg dalszy nastąpi wkrótce....
Hejkaaa
About author: Unknown
Cress arugula peanut tigernut wattle seed kombu parsnip. Lotus root mung bean arugula tigernut horseradish endive yarrow gourd. Radicchio cress avocado garlic quandong collard greens.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze: