Dawno nie było
nowych wieści, a więc korzystając z wolnej chwili i stałego dostępu do internetu
postaram się nadrobić zaległości opisując swoje przygody w Eje Cafetero, czyli
najbardziej znanym rejonie z plantacjami kawy w Kolumbii.
Za nieco ponad 2
tygodnie, dokładnie 16 lipca wyjeżdżam na kolejny kontrakt na statek pasażerski,
tym razem na 5 miesięcy, więc chciałabym dokończyć opowieści z ziemi
kolumbijskiej, aby później móc na bieżąco zdawać relacje z nowych miejsc.
Tak więc w
czwartek rano wstałam wcześnie, spakowałam swój pleck, wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie w
piekarni na przeciwko hostelu, w którym zatrzymałam się w Medellin, drugim co do
wielkości mieście Kolumbii, w przeszłości znanym jako kartel narkotykowi, o
czym pisałam wcześniej. Z racji tego, że padało zdecydowałam się wziąć
taksówkę. Za 7 minut drogi zaplaciłam niecałe 8 złotych i co najważniejsze uniknęłam
przemoknięcia. Wiedziałam, że autobusy do Pereiry odjeżdżają codziennie co godzinę od 4.30
rano do 23.30. Kiedy weszłam na dworzec było kilka minut przed 8, więc powoli
udałam do kas. Po chwilii zaczepili mnie inni sprzedawcy biletów, oferując w
tej samie cenie busa do Pereiry odjeżdżajacego za kilka minut o 8. Pomyślałam
więc, że nie ma sensu czekać, kiedy mogę już wyruszyć. Tak więc po klku
minutach siedziałam w busie razem z 6 innymi osobami. Podróż miała trwac około
5 godzin.
Po jakiś 2
godzinach zatrzymaliśmy się na śniadanie, czyli typowy postój na dłuższych
trasach. Nie byłam za bardzo głodna, gdyż śniadanie już zjadłam, ale zdecyowałam
się na świeży sok z maracuji i arepę z chcocolo, czyli placek ze słodkiej
kukurydzy. Starszy pan z busa, który podróżował z żoną i wnuczką usiadł koło
mnie przy stoliku i po chwili zapytał się mnie, czy zostałam obsłużona.
Zapewnił mnie, że jeśli jeszcze nikt nie przyjąl od emnie zamówienia to żebym mu powiedziała i on to zaraz „załatwi”.
Uspokoiłam pana, że wszystko jets w jak najlepszym porządku i czekam już na
drugie śniadanie.
Kiedy zjadłam ,
zaczęłam rozglądać się dookoła, gdyż zaraz obok restauracji, która była „na
wolnym powietrzu” był bardzo ladny ogród z basenem. Podziwiałam różne krzaczki,
kwiatki i roślinki i nagle zobaczyłam jakieś przeogromne zwierzę. I nie mogłam dowierzyć
temu co ujrzały moje oczy.
Nie byłam pewna
czy to iguana, gdyż wszystkie które widziałam dotychczas były o wiele mniejszych
rozmiarów. Tak więc zapytałam pana,
który jechal z nami w busie i potwierdził, że to co widzę to iguana, rodzaj
jaszczurki, zwanej inaczej legwanem zielonym. Od razu wyciągnełam aparat z
torebki i zaczęłam robić zdjęcia.
Podeszłam bliżej, ale nie ukrywam, że miałam
stracha, że jaszczurka może mnie zaatakować. Po chwili ujrzałam ogromnym fałd
skórny, który iguana napełniła powietrzem. Nie widziałam tego nigdy wczesniej
w swoim życiu, ale doczytałam później, że legwany wykztałciły fald skórny na
podgardlu, który jest pomocny w termoregulacji, a ponadto odgrywa ważną rolę w zalotach i zmaganiach terytorialnych.
Po chwili
musieliśmy wracać do busa i ruszyliśmy w dalszą drogeę do Pereiry.
Kilka minut po 13
zatrzymaliśmy się na dworcu autobusowym. Od razu postanowiłam sprawdzić
połączenia do Salento, bardzo znanej miejscowości ze wzgledu na bliskie
położenie Valle de Cocora, czyli Doliny Cocory ze słynnymi woskowymi palmami, a
ponadto z dużą ilością plantacji kawowych. Podeszłam do pierwszego okienka,
który miała napisane SALENTO i mialam wielkie szczęście, gdyż bus miał
odjeżdzać za 15 minut, dokładnie o 13.30. Kupiłam bilet i poszłam w kierunku
mojego terminalu. Tam poinformowałam pana kierowcę, że jadę z nimi, ale muszę
pilnie „skoczyć” do toalety, więc uprzejmie poprosiłam, aby przypadkiem nie pojechali beze
mnie.
Wrócłam na czas i
jak wsiadałam do busa to od razu zauważyłam dziewczynę z wielkim plecakiem, który też
wyglądała na podróżująca po Ameryce Południowej Europejkę. Od razu siebie zauważyłyśmy, a więc
zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, że jest „naszą sąsiadka”, Niemką i jest w
moim wieku. Jana, bo tak miała na imię przyjechała niedawo do Kolumbii, ale
będzie podróżować przez najbliższe 5 miesiące po Kolumbii, Ekwadorze i następnie
przemieszcza się w kierunku Ameryki Środkowej. Tak jak ja planowała spędzić kilka
dni w Salento, a więc ucieszyłam się, że od początku mam towarzysza.
0 komentarze: