Pozdrowienia z
Jamajki, nasz pierwszy port na Karaibach. Słyszę w tle muzykę reggea, słońca
brak, gdzieś ukryte za chmurami... W dalszym ciagu poznaje statek i próbuję sie tu zaklimatyzować. W sumie
żadnych nowości, oprócz tego, że wczoraj dostałam maila, że odnaleźli mój
zegarek na lotniku we Wrocławiu ! Hurraaa, radośc niesamowita... Więcej informacji
wkrótce...:)
Pierwsza relacja
Pozdrawiam ze
środka Morza Karaibskiego. Mam nadzieję , że to co teraz szybko napisze uda mi
się „wrzucić” jeszcze dziś na bloga, podobno internet na statku chodzi całkiem
nieźle ostatnimi czasy. A więc jestem w
swojej kabinie, mam popołudnie wolne poczas dnia na morzu, co nigdy wcześniej
nie zdarzyło się w mojej karierze. Ogólnie ten tydzień jest ostatnim tygodniem
niskiego sezonu, więc mamy na pokładzie niecałe 400 dzieci, co w porównaniu z
przyszłym tygodniem jest niczym bo przybywa 1200 dzieciaków i tak aż do końca
kontraktu czyli do połowy kwietnia. Dlatego też nasza manager dała każdemu z
nas w tym tygodniu jedną zmianę wolną podczas któregoś z 3 dni na morzu. Jestem
zakwaterowana ponownie w kabinie pasażerskiej z dwoma Kolumbijkami, z czego cieszę
się niezmiernie, bo są bardzo sympatyczne. Tak sobie teraz myslę, że mam
wielkie szczęscie, że z ponad 10 sezonowych animatorów (z Anglii, Stanów i
Bałkanów) przydzielili mnie z jedynymi Kolumbijkami. Dziewczyny tez się ciesza,
bo mogą swobodnie mówić po hiszpańsku.
Co poza tym..... pierwsze wrażenie, statek
jest przeogromny, ciągle się jeszcze gubię. Ma zupełnie inny układ niż
pozostałe statki na których byłam. Ciągle w kieszeni noszę mapkę, na wypadek
gdybym sie zgubiłam, albo gdy któryś z pasażerów zapyta jak dojść do.....
Akurat dziś jak
wychodziłam z Kids Clubu to dostałam pytanie – Przepraszam, gdzie jest
siłownia? Akurat chwilę wcześniej sprawdziłam to na mapce, bo planowałam sie
tam przejść, aby zapytać czy można uczestniczyć w grupowych zajęciach razem z
pasażerami. Więc odpowiedziałam panu, że z miłą chęcią mu pomogę i wydaje mi
się, że wiem jak tam dotrzeć, choć nigdy wcześniej tam nie bylam. Chwilę
porozmawialiśmy po drodze i na moje szczęście trafiliśmy do silowni. Pan z
siłowni powiedział, że śmiało mogę przyjść na zajęcia na rowerkach, bo raczej
na pewno będa miejsca. Tak więc
skończyłam właśnie pisać, tzw. drogi ewakuacyjne, pójdę je zanieść do oficera
bezpieczeństwa i później pójdę trochę pobiegać i właśnie za zajęcia z rowerków.
Drogi ewaluacyjne to obowiązkowy papierek, który każdy musi uzupełnić w
przeciągu 3 dni od wejścia na statek. Trzena w nch napisać jak dotrzeć ze
swojej kabiny do stacji , gdzie udajemy się na wypadek nagłego wypadku. Trzeba
podac 2 różne trasy ze swojej kabiny i 2 różne trasy z miejsca pracy.
Nasz zespół jest
bardzo wielki. Jak zobaczyłam pierwszy raz rozkład to nie mogłam się nadziwić.
Na mniejszych statkach jest zazwyczaj 8-10 animatorów plus 5 dodatkowo podczas
wysokiego sezonu. Tutaj jest około 15 stałych i 12 sezonowych co daje liczbę 27
osób! Oczywiście większości imion nie pamiętam, w przeważającej mierze mamy
ludzi z Anglii, Peru, Południowej Afryki, Serbii, poza tym z Kolumbii, Saint
Lucia, Kanady, Brazylii, Stanów Zjednoczonych i Chorwacj o ile dobrze pamiętam
, no i ja z Polski. Kids Club jest olbrzymi także! W piątek mam tzw. Port Play,
więc pracuje w czasie kiedy jesteśmy w porcie, więc porobię kilka zdjęć, żeby
przedstawic jak to wszystko wygląda. Ogólnie rzecz biorąc wszyscy są mili,
pomocni, choć tak naprawdę nie ma czasu zamienić słów z każdym. W tym tygodniu
jestem z grupą 3-5 latków razem z Silver z Kolumbii, Candyland z Peru, J-Dawg
ze Stanów oraz Jengą z Anglii, która jest koordynatorem dla małych dzieci. Tak
jak pisałam ten tydzień jest bardzo spokojny,
w pierwsza noc mieliśmy tylko 2 dziewczynek, więc czas płynął bardzooooo
wolno. Teraz średnio przychodzi około 8-10 dzieci z 40 które mamy na pokładzie.
Pierwsze 3 dni minęły bardzo szybko, gdyż w przeważającej mierze poranki
spędzałam na szkoleniach i oprowadzaniu po statku. Z racji tego, że jest to
pierwszy raz na tego typu statku musiałam przejść przez prawie wszystkie
treningi i dziś miałam egzamin z bezpieczeństwa, który udało się zaliczyć. Więc
na chwilę obecną koniec z formalnościami.
To by było chyba
na tyle z pierwszym wrażeń. Więcej wkrótceJ Jutro dokujemy na Jamajce, więc planuje
zobaczyć co tam jest ciekawego. A zapomniałam dodać, że poznałam Wojtka, który
jest inżynierem i pracuje z maszynami. Jesteśmy jedynymi Polakami na pokładzie z
załogi. To by było chyba na tyle! Do usłyszenia!
Już na miejscu
Drugi odcinek podróży coś mi się dłuży… Przebolałam już mój zgubiony zegarek, bo niestety nikt nie zadzwonił, czego w sumie mogłam się spodziewać. Wielka szkoda, ale trzeba zawsze zauważać dobre strony. Szczęście, że paszportu, telefonu czy netbooka tam nie zostawiłam, bo pewnie też śladu by po nich nie było. 10 godzin i 10 minut tyle ma trwać lot z Frankfurtu do Miami. Najpierw oczywiście drzemka, jedzenie, posegregowałam trochę zdjęcia w komputerze, nadrobiłam zaległości w relacji z Ameryki Południowej (kilka ciekawostek o Argentynie, zapraszam do lektury!) i ta druga połowa podróży coś się dluży... Obok mnie siedzą 2 starsze panie Niemki chyba matka z córką. Jedna wygląda na 60 lat, więc jej mama na pewno ma ponad 80. To się dopiero na wycieczkę wybierają. Podziwiam, że w tym wieku jeszcze ma siły! Ja po tych wszystkich wyprawach to będę chyba już tylko w bujanym fotelu siedzieć na starość, o ile dożyje...
Jestem w hotelu w
Miami. Tutaj ciepło jakieś 24 stopnie jak wyszłam z lotniska. Teraz prawie 19,
w Europie 1 w nocy więc na sen mi się zbiera, choć lepiej było by
przeczekać iśc spać później, co by się
nad ranem nie budzić... Zobaczymy może jeszcze trochę pociągnę....:)
W międzyczasie
wrzuciłam kilka zdjęć, które odnalazłam w komputerze z różnorakich wojaży!
Pozdrawiam i do
usłyszena już z pokładu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)
0 komentarze: