Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Plantacja kolumbijskiej kawy

      W sobotę, ostatniego dnia pobytu w Salento zaplanowałam wycieczkę do kolumbijskiej finki, aby zobaczyć cały proces produkcji słynnek na cały świat kolumbisjkiej kawy. Rano zaplanowałam z Janą spacer po sklepikach w celu zakupów drobnych pamiątek, a popołudniu zapisałam się na wycieczkę do finki Eduardo. Tak jak wcześniej pisałam, dostałyśmy zniżki za każdą noc w hostelu na wycieczkę na plantacje kawy. Pan z recepcji polecił mi wybrać się z grupą hiszpańskojęzyczną, gdyż zawsze jest mniej liczna, a więc można więcej się dowiedzieć  i całość odbywa się w bardziej rodzinnej atmosferze. Tak tez zrobiłam, z racji tego, że nie robi mi różnicy czy będą mówić po angielsku czy hiszpąńsku, tak też zapisałam się na wycieczkę w języku hiszpańskim na godzinę 15.

      Po zakupach, poszłyśmy z Janą na obiad  a następnie na kawę do bardzo klimatycznej kafejki. Tam po chwili zaczęło bardzo padać. Przestraszyłam się, gdyż dochodziła godzina 13, a ja czekałam z niecierpliwością na wyprawę do finki. Ogólnie to rozpadało się na dobre.... Strugi deszczu spływały po asfalcie, my zdążyłyśmy wypić kawę, zagrać w gry planszowe, który były w kawiarni, a tu ani śladu słońca. Zmartwiłam się bardzo, gdyż był to mój ostani dzień pobytu w tamtych rejonach, gdyż w nocy planowałam powrót do Bogoty, aby w niedzielę rano  pojechać ze znajomi do Parku Simona Bolivara na festwal salsy. Wyprawa do Doliny Cocora i na plantację kawy były głównym powodem przyjazdu do regionu Eje Cafetero.




























      Po godzinie przestało, kamień spadł mi z serca. Wyjrzało słońce, pocieszałam się w duchu, że może jednak się wybierzemy. Około 14.30 opuściłyśmy klimatyczną kafejkę i ruszyłyśmy w stronę hostelu. Tam z nadzieją w oczach spytałam pana, czy wycieczka na plantację nadal aktualna, a pan z uśmiechem odpowiedział, że przecież przestało padać, a więc nie ma problemu. Po chwili dostałam gumowce, aby dotrzeć po błotnistej ścieżce do finki Don Eduardo, i poznałam amerykańskie małżeństwo, które razem ze mną zapisało się na wycieczkę po hiszpańsku. Pochodzą z Los Angeles, ale przez prawie 3 lata mieszkali w Paragwaju, stąd biegł znajomość języka hiszpańskiego.






      Po około 30 godzinnym przejściu błotnista ścieżką dotarliśmy do finki, gdzie czekal już na nas właściciel. Zaczął opowieści o całym procesie tworzenia kawy - od zerwania owocu z drzewa az do wypicia świeżej kawy (oczywiście nie z tego samego ziarenka). Dodatkowo zobaczyliśmy mnóstwo innych drzewek np. bananowców czy krzewów, na których rosną ananasy.

      Niedawno natrafiłam na ciekawy artykuł, który w krótki i interesujący sposób przedstawia jak powstaje kolumbijska kawa. A więc poniżej załączam link, gdyż mnie zajęło by sporo czasu opisanie całej tej złożonej procedury.

Proces tworzenia kolumbijskiej kawy


























      Po wycieczce wróciłam do hostelu, wzięłam prysznic, pożegnałam się z Janą i ruszyłam około 19 na autobus do Armenii. W drodze zadzwoniłam do Diany, dziewczyny, którą poznałyśmy pierwszego dnia w Salento i powiedziała, że odbierze mnie z dworca i gdzieś się przejdziemy zanim jeszcze pojadę. 

       Kiedy dojechałam, pierwsze co to udałam się do kas, aby kupić bilet do Bogoty na najpóźniejszy autobus odjeżdżający o 23, tak aby dojechać na rano do stolicy. Niedługo później przyjechała Diana i zaprosiła mnie na drinka do baru jej wujka w centrum Armenii. Tam pogadałyśmy, pokazała mi bar, wypiłyśmy 2 margharity i przed 23 jej wujek podrzucił mnie autem na dworzec i musiałyśmy się pożegnać. Tak po raz kolejny przekonałam się jak wspaniałych i życzliwych ludzi można spotkać podczas podróży oraz jak wyjątkowo wspaniali są Kolumbijczycy. 



      W tym momencie, z racji tego, że jest to moje ostatnie wspomnienie z miesięcznego pobytu na ziemi kolumbijskiej, pragnę napisać, że Kolumbia to jeden z najpiękniejszych krajów jakie odwiedziłam. Nie warto słuchać i bać się opowieści od ludzi, szczególnie tych, którzy nigdy nie opuścili granic swojego kraju czy miejscowości zamieszkania (a najczęściej Ci mają najwięcej na ten temat do powiedzenia) jak niebezpiecznie jest tam, tylko należy uważać tak jak w każdym miejscu na ziemi. Wspaniali, gościnni, pomocni na każdym kroku ludzie, znakomita muzyka, przepyszne jedzenie oraz zapierające dech w piersiach widoki - to wszystko czeka na Was w ojczyznie Juanesa i Gabriela García Márquez.



0 komentarze: