Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Las paisas



A więc jestem juz w busie, który kieruje się w stronę Pereiry, czyli na południe od Medellin. Wstałam rano, ogarnęłam się, poszłam na śniadanie do piekarni na przeciwko hostelu i wzięłam taksówkę na terminal południowy, skąd wiedziałam, że odjeżdzają autobusy w moim kierunku. Bardzo się cieszę, że zdecydowąłam się jednak zabrać ze sobą mój netbook, bo będąc jeszcze w Bogocie zastanawiałam się. Jednak teraz wiem, że warto było, dzięki temu mogę na bieżąco pisać co i jak, sprawdzać informacje, które potrzebuje oraz tak jak np. w Parku Tayrona obejrzeć film czy coś poczytać. W każdym hostelu gdzie byłam każdy miał swoją szafkę, zamykaną na kłódkę bądź klucz, gdzie mógł zostawić wartościowe rzeczy.
Wracając do Medellin. A więc we wtorek zapytałam o mapę w hostelu, dzień wcześniej poczytałam w internecie co jest warte zobaczenia w stolicy Antioqui i ruszyłam metrem najpierw do centrum. Tam dotarlam na Plaza Botero, z którego zdjęcia wstawiłam wczoraj. Sa to gigantyczne rzeźby uwydatniając wdzięki i walory przedstawianych postaci i pzedmiotów. Później przeszłam się po głównych ulicach centrum, które są typowo komercyjne. Mnóstwo sklepów, straganów i jak to zwykle w Kolumbi, przed większością z nich stoją ludzi z mikrofonem, którzy zapowiadają różne promocje, zapoznają ludzi z ofertą i zachęcają do zakupów. Wstąpiłam do jednego z kościołów, następnie do Muzeum Antioqui. Ogólnie rzecz biorąc nie lubię zbytnio odwiedzać muzeów, ale przeczytałam same dobre opinie o tym muzeum oraz wiedziałam, że przedstawia dzieła Fernando Bolero, dlatego też zdecydowałam się wejść i zobaczyć. I naprawde warto było, bo obrazy i rzeźby Bolero są bardzo ciekawą odmienną formą sztuki, która wyjątkowo mi się spodobała. W innych częściach budynku zostały tez przedstawione inne dzieła kolumbijskich artystów, a także kilkoro artystów spoza Kolumbii. Później przyszedł czas na obiad. Na ulicach ponownie mnóstwo ludzi ulicach namawiających na obiad do ich restauracji. Zdecydowałam się na pierwszą zaoferowaną, upewniając się, czy mają bandeja paisa (z hiszp. Taca z regionu Antioqui). Ludz ipochodzących z tego regionu Kolumbii nazywa się las paisas i są znani z charakterystycznego akcentu oraz wyjątkowej urody, zarówno kobiety i mężczyni. I rzeczywiście coś w tym jest! Powracając do jedzenia, a więc bandeja paisa to olbrzymi talerz, na którym tradycyjnie znajduje się ryż, jajko sadzone, mięso mielone, kawałek awokado, fasolka, kiełbasa, mały biały placuszek kukurydziany (arepa) oraz oraz pieczony kawałek boczku. Ogólnie wielka porcja, pani zapewniła mnie, że jest średnich rozmiarów dla jednej osoby, ale nawet dla osoby takiej jak ja, która jest dość sporo porcja okazała się za duża. Nie mniej jednak cieszę się, że spróbowałam i już teraz bedę wiedzieć jak smakuje słynna bandeja paisa. Po tak obfitym obiedzie, jak tylko dotarłam do ogrodu botanicznego, postanowiłam zrobić siestę na pierwszej ławce jaką znalazłam. Po 30-minutowej drzemce byłam gotowa na spacer po ogrodzie i motylarnii (nie wiem czy takie słowo isteniej w języku polskim, jednak w Kolumbii jest dość sporo miejsc, gdzie można zobaczyć cudnych kolorów i rozmiarów motyle). Następnie podjechałam do Pueblito Paisa. Jest to maleńska replika typowej wioski z regionu Antioquii – mały kościółek, kolorowe budynki z balkonami pełnymi kwiatów. Tam również rozciągął się wspaniały widok na panoramę Medellin.
Po 17 umówiłam się z Diego, którego poznałam na lotnisku w Santa Marta, który była naszym informatorem w sprawie opóźnionego samolotu. Za każdym razem jak były nowe wieści, przybiegał do mnie i Marka i przekazywał nam najświeższe postępy w sprawie. I tak dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że warto czekać, bo na pewno będzie jakieś rozwiązanie i rzeczywiście powiedziano nam, że o 13 nastepnego dnia polecimy do Medellin. Z nim przjechaliśmy się także kolejką linowa na jedno z pobliskich wzgórz, skąd było widać panorame nocną na Medellin. W międzyczasie opowiedział mi trochę o metarmofrozie miasta Medellin z narkotykowego kartelu w międzynarodową, nowoczesną metropolię. Wieczorem poszliśmy zjeść typową arepę  z tego regionu, która wyątkowo zrobiona jest ze słodkiej kukurydzy (chocolo)  i na wierzchu ma roztopiony ser żółty. Do tego oczywiście świeży sok z mango, a następnie deser z tradycyjnym arequipe, czyli kolumbisjkiej słodkim karmelowym mlekiem skondesowanym.
Dotarłam do hostelu około 22 , prysznic i od razu spanieJ

0 komentarze: