Kolejny dzień w
Kartagenie ze mną. Dziś z racji tego, że przemierzyłam już całe stare miasto
wzdłuż i w szerz postanowiłam wybrać się na wycieczkę na pobliskie wyspy Roario
i Playa Blanca, z hiszp. Biała Plaża. Wstałam wcześnie, tradycyjnie zjadłam
chleb z awokado, jogurt i kawę i ruszyłam do portu. Tam pełno ludzi, każdy
wybiera się na wyspy, kilkanaście łódek odpływających codziennie z Kartageny na
pobliskie wyspy. Niektórzy jeszcze nad ranem sprzedają bilety, co by upchać do
łodki jak najwięcej osób, aby oczywiście zarobić jak najwięcej. Najpierw
popłyneliśmy na wyspy Rosario. Jest to kilka prywatnych wysepek, należacych do
kolumbijkich gwiazd, na jednej jest
oeanarium ze zwierzętami, można było także nurkować, gdyż są to tereny
koralowe. Woda krystalicznie czysta, widoki bardzo ładne, ale z racji tego, że nurkowanie
i akwarum ze zwierzętami widziłam już nie raz w życiu i nie pokusiłam się na
żadne z tych atrakcji. Na łódce poznałam strszego pana Argentyńczyka,który siedział
koło mnie i powiedział mi, że pomimo tego, że załoga łódki mówi, że nie ma plaży,
on był tuta już wcześniej i powiedział mi, że jest na wysepce jedna mała plaża
gdzie można się wykąpać i posiedzieć. Tak też zrobiliśmy. Tam dołączył do nas
wkrótce Niemiec, który także był z naszej łódki. Wyglądał tochę na zagubionego,
więc postanowiliśmy do niego zagadać, gdyż zauważyliśmy, że słabo mówił po
hiszpańsku. I tak w trójkę zaczęliśmy opowiadać swoje historie życia – i tak w
grupie- niemiecki dermatolog, argentyński inżynier no i ja polska animatorka
dzieci spędziliśmy razem cały dzień. Zawsze jakoś to tak raźniej, ma kto rzeczy
popilnować jak inny się kąpie, albo zrobić zdjęcie. Podróż po Kolumbii od
momentu wyjazdu z Bogoty jest moim pierwszym wyjazdem samej. Myślałam, że
będzie gorzej, ale tak naprawdę jest całkiem w porządku. Zawsze uważałam, że
nudno i dziwnie jest podróżować samemu, ale teraz jakoś zmieniam zdanie. Robi
się to na co ma się ochotę, zwiedza, je
kiedy się zachce. Aczkolwiek z tego miejsca muszę powiedzieć, że do tej
pory prawie zawsze miałam wspaniałych towarzyszy podróży. Podczas swoich wojaży
poznałam wiele osób, które poprostu
uwielbiają podróżować samemu. Ja tak naprawdę podróżuję sama od poniedziałku
kiedy wyleciałam z Bogoty, bo tam byłam
cały czas ze znajomymi. Aczkolwiek w poniedziałek kiedy przyjechałam do Kartageny
spotkałam się z Martą, koleżanką mojej koleżanki, która była tutaj ostatni
dzień, wieczorem zaś ze znajomym tej samej koleżanki. Ponadto w hostelu ciągle nowi podróżni, od
poniedziałku w moim pokoju są ciągle nowi ludzie – z Kolumbii, Niemiec, Belgii
, dziś przyjechały dziewczyny ze Szwajcarii. Jednakże z nimi jakoś nie
wychodzę, ale fajnie jest spotkać kogoś znajomego na ulicy podczas zwiedzania
miasta. Dziś z racji tego, że nie spacerowałam dużo, tylko z łódki na plażę,
postanowiłam że się przejdę wieczorem po Kartagenie, gdyż już jutro wyjeżdzam.
Później umówiłam się ze starszym panem Argenyńczykiem na piwo i zapomniałam
dodać, że mam wielkie szcżęście bo jutro do Santa Marty jadę autem z Niemcem
poznanym na łódce. Okazało się, że ma wypożyczone auto i jutro wybiera się na
jeden dzień do Santa Marty. A więc zapytałam uprzejmie, czy mogę się zabrać z
nim, bo też mam plan jechać tam jutro. No i tak się zgadaliśmy. Ponadto mieszka
dwie przecznice od mojego hostelu.
Po wyspach
Rosario pojechaliśmy na Białą Plażę, która prawie wyglądała jak cudowne plaże
na Kajmanach. Woda krystyliczna, biały piasek na plaży, istny raj. Tam mieliśmy
typowy obiad karaibski – kokosowy ryż, rybę, pieczony banan, surówka no i lemoniada.Później
relaks na plaży. Pogoda była bardzo przyjemna, bo jakoś nie grzało jak tutaj w
centrum miasta, więc nawet nie chciało mi się kąpać w morzu. Plaże i widoki
nieziemskie, co zresztą widać na zdjęciach. Jednakże z racji tego, że cęsto
bywam na Karaibach ostatnimi czasy to chyba już tak bardzo się nimi nie
emocjonuje.
A więc jutro
rano wyjazd do Santa Marta , stamtąd do Parku Narodowego Tayrona, gdzie planuję
zostać jedną noc, a od piątku mam już zarezerwowany hostel w mieście na dwie
noce.
0 komentarze: