Zupełnie nowe wcielenie mojego bloga!

.

Now, you can also read in other languages, please select

Niepodziewane nocowanie na lotnisku w Santa Marta



 A więc nadal jestem w Santa Marta, wczorajszy samolot został odwołany z powodu uszkodzenia technicznego. Zaraz po tym jak wyłączyłam komputer, bo usłyszalam, że będą rozpoczynać wchodzenie na pokład samolotu, usiadłam zadowolona, że już za kilka minut przeniesiemy się z gorącej sali odlotów do schłodzonego klimatyzacją samolotu. A tu nagle podają ogłoszenie, że wstrzymują proces wchodzenia na pokład. Wszyscy zdziwieni dookoła, ale nic to, każdy cierpliwie czeka. Ja korzystając z okazji, zapytałam kilka osób o transport z lotniska do centrum Medellin. I tak jak przypuszczałam busy jeżdżą do godziny 23, można jeszcze spróbować po przylocie,  czasami dłużej kursują, a jak nie to taksówką, która kosztuje około 50-60 000 pesos, czyli około 100-120zł. Trochę mnie ta sytuacja zasmuciła, ale cóż nic nie mogłam poradzić. Ogólnie miałam tego dnia jakieś przeczucie, że coś się wydarzy.... W sobotę wieczorem zabukowałam hostel w Medellin w dzielnicy El Poblado (tak polecił mi Robert, Polak, którego spotkałam w hostelu i wyczytalam w internecie, że jest to najlepsza dzielnica Medellin , gdzie jest mnóstwo hosteli, barów, restauracji). Przy rezerwacji trzeba było podać godzinę przyjazdu  najpóźniej było 23.00, gdyż tylko do tej godziny jest czynna recepcja. Ale nic to, zabukowałam ten hostel, był jako jedyny dostępny w tej dzielnicy i napisałam maila, że będe około północy i mam nadzieję, że nie będzie to sprawiało problemu. Ale żadnego odzewu nie było, a więc postanowiłam zadzwonić jeszcze przed wylotem i się upewnić. Najpierw musiałam doładowac swoje konto, później okazało się, że to numer stacjonarny z Medellin i nikt nie znał kierunkowego. W końcu poszłam do locutorio i stamtąd zadzwoniłam, ale też nie udało mi się połączyć. Pomyślałam, że trudno, jakoś się ułoży jak zawsze, jak nie będzie nikogo w hostelu, to dookoła w dzielnicy jest pełno hosteli  i na pewno mają calodobową recepcję i nawet o północy coś znajdę. I okazało się, że rzeczywiście sprawa się rozwiązała, gdyż nie dotarłam do Medellin tego wieczora.....
Obok mnie w poczekalni siedział młody chłopak, Amerykanin z Chicago i kiedy nadali komunikat, że wstrzymują wchodzenie na pokład samolotu, zapytał się czy mówię po angielsku, bo nie zrozumiał o co chodzi. A więc zaczęliśmy rozmawiać co i jak, i okazało się, że mieszka od 4 miesięcy w Medellin, jest na wymianie studenckiej i zgadaliśmy się, że jak nie uda nam się złapać autobusu to pojedziemy razem taksówką do centrum Medellin i najwyżej popytamy ludzi, czy ktoś jeszcze nie jedzie w tamtym kierunku. A więc już się ucieszyłam, że sprawy się układają, kiedy nagle ogłosili, że z powodu uszkodzenia elektrycznego samolotu nie możemy polecieć, i lot zostaje odwołany.....
Oczywiście wielkie poruszneie w całej hali odlotów. Pozostały dwie opcje - albo ubiegac się o zwrot biletu albo przebukować na inny termin. Oczywiście ludzie oburzeni, rozpoczęły się krzyki, prostesty, itp. Ja i Mark byliśmy chyba jedynymi, którzy stwierdzili, że trudno - nie lecimy, pomimo tego, że o 9 rano kolejnego dnia miał jeden z końcowych egzaminów. Była jakoś 22.30 i zastanawialiśmy się co robić, ostatnie nocne autobusy do Medellin odjechały, wracać do centrum, gdzie spać, co robić. Poznałam kilka osób w tym całym zamieszaniu, którzy chyba jakoś chcieli pomóc, tłumacząc nam co chwilę co się stało. Mówili do mnie do hiszpańsku, ja tłumaczyłam na angielski Markowi. Większość myślała, że jestem z Brazylii z racji tego, że miałam na sobie koszulkę z flagą Brazylii, kupioną na lotnisku w Sao Paolo. A więc co chwilę podchodził ktoś do nas z nowymi wieściami. Oczywiscie ludzie domagali się jakiegoś natychmiastowego rozwiązania,a nie tylko oczekiwania na kolejny lot, który miał być we wtorek popołudniu. Wzburzenie było dośc sporych rozmiarów, ja oczywiście rozumiem dwie strony. Viva Colombia to coś w rodzaju europejskiego Ryanaira, czyli tanie linie lotnicze. Za lot z santa Marta do medellin zapłaciłam  coś w okolicah 120zł, a więc bardzo tania opcja, tańsza, szybka i wygodniejsza niz 16-godzinna podróż autobusem. W razie odwołaia lotu z przyczyn nieuzależnionych od linii lotniczych, firma nie pokrywa żadnych kosztów zakwaterownaia, jedzenie czy jakichkolwiek innych w oczekiwaniu na kolejny lot. A więc ludzie wykrzykiwali swoje oczkewania, a ludzie z ViVa Colombia odczytywali warunki i regulaminy przewozu. A więc obie strony miały trochę racji. Niektórzy ludzie byli w podeszłym wieku, niektórzy z malymi dziećmi, niektórzy w poniedziałek rano musieli być w pracy, a więc doskonale rozumiem ich wzburzenie. Jednakże już mieliśmy jechać do centrum i wrócić do hostelu, w którym się zatrzymalam dwie noce, kiedy wszyscy nam mówili, żeby poczekać, bo na pewno znajdą jakieś rozwiązania. A więc tak postanowiliśmy. 

Kilka minut po północy, ogłoszomo, że o 13  dnia kolejnego będzie samolot, który zabierze nas do Medellin. Więc w sumie my uradowani, że nie stracimy dużo czasu, samolot to o wiele lepsza forma transportu niż 16 godzin w autobusie, nawet nocnym z Santa Marta do Medellin. A więc postanowiliśmy, że nie ma sensu wracać nocą taskówką do centrum, spać w hostelu i rano znów wracać... Zaczęliśmy poszukania miejsca noclegowego na lotnisku. Nie był to mój pierwszy nocleg na lotnisku, a więc wiedziałam co i jak szukać. Tym razem na Karaibach, pogoda już troszkę lepsza była, jakiś powiew powietrza, gdyż niektóre sale lotniska znajdują się na wolnym powietrzu, tuż przy plaży. A więc zrobiliśmy rundkę po lotnisku, na drugim piętrze stał juz ochroniarz, gdyż tam nie można było sie rozłożyć i nocowac. Weszliśmy potajemniej do małej kapliczki i za ołtarzem było dośc sporo miejsca do rozłożenia się, jednakże żadnego przepływu powietrza, więc zdecydowaliśmy, że w saunie spać nie będziemy. Zeszliśmy na dół i tam była bardzo wiele stolików i krzeseł. Ta część była już pod gołym niebem, jakieś 50 m od plaży. Połączyliśmy stoliki, ja przebrałam się w krótkie spodenki, koszulkę, ułożyłam sobie poduszkę i poszliśmy spać. Naprawde całkiem przyjemnie, słychać było szum morza, była lekka bryza morska, więc pomyślałam, że całkiem dobrze to wyszło. Zawsze staram się znależć pozytywne strony każdej sytuacji, a więc tym razem doszłam do wniosku, że sytuacja się idealnie rozwiązała i warto było czekać z tłumem wzburzonych Kolumbijczyków, którzy dopięli swego i dzięki nim VivaColombia zorganizowala lot na kolejny dzień o godzinie 13. 

Nad ranem obudził nas pan otwierający kafejkę, gdyż czyścił stoliki i krzesla, a więc musieliśmy się przenieść w inne miejsce. Mark dalej śpi na krzeselkach obok, ja ładuje telefon, popijam kawę i opisuje właśnie tą wczorajszą kolumbijską przygodę na gorąco. Jestem w przyjemnym miejscu, gdzie dociera orzezwiająca kraibska bryza morska, ludzi z wczoraj jakoś mało, ale na pewno niedługo zaczną się pojawiać. Jest 8.30 rano, a więc koło 11 na pewno zaczną się pojawiać pasażerowie. Poszłam jeszcze upewnić się czy samolot o 13 na pewno będzie i pani z okienka VivaColombia z uśmiechem na ustach odpowiedziała, że tak. Chyba ucieszyła się, że jako jedyna nie "opierniczyłam" jej, tylko grzecznie zapytałam. 

Mam nadzieję, że kolejne wieści będa już na pewno z Medellin! Do usłyszenia!

0 komentarze: